Zmory i nocnice – demony nocy

Nocnice autorstwa martaemilia
Nocnice autorstwa martaemilia, źródło: Nocnice autorstwa martaemilia.deviantart

Zmory i nocne były według wierzeń słowiańskich demonami, które nocą grasowały i przychodziły do domów. Kim były? Jak wyglądały? Zapraszam do lektury.

Zmora zwana też marą/gnieciuchą była istotą pół-demoniczną. Pochodzenie nazwy „zmora” nie jest jasne. Zmorą mogła być duszą zmarłej osoby, bądź też duszą żywego człowieka. Częstokroć widziano w niej złą sąsiadkę lub sąsiad, którzy nocą przychodzą zemścić się za krzywdy wyrządzone jej przez daną osobę.

Do bycia zmorą predestynowana była również siódma z kolei córka danego małżeństwa, której przy przekręcenia imienia. „Zmorowatość” dotykać też mogła osoby mające zrośnięte nad oczyma brwi lub różnokolorowe oczy. Istnieją wierzenia m.in. w centralnej Polsce, że zmorą zostaje osoba na łożu śmierci, która odmawia Pozdrowienie Anielskie, przejęzyczyła się i mówiła Zmoraś Mario zamiast Zdrowaś Mario.

Zmory były obu płci, ale najczęściej wyobrażano sobie ja jako wysoką kobietę o nienaturalnie długich nogach i przezroczystym ciele. Zmorę można było dostrzec przy świetle Księżyca, gdy jego promienie przechodziły przez jej ciało. Posiadała zdolność do otwarcia każdego zamka. Umiała też zmieniać się w rozmaite zwierzęta: kota, kunę, żabę, mysz, a także w przedmioty martwe, jak słomka czy igła.

Zmory nocami odwiedzały izby i męczyły uśpionych, siadając na nich i próbując ich dusić. Około północy zmory zwykły przeciskać się przez szpary w drzwiach lub oknach jako ćmy, komary albo inne owady, by następnie przybrać postać już sobie właściwą i rozciągnąć się na śpiącym.

Sadowi się na piersiach śpiącej osoby, przyciska piersi kolanami i powoduje uderzenie krwi do głowy. W ten sposób pozbawia powoli tchu swoją ofiarę. Spija krew wypływającą nosem lub też nacina zębami żyłkę na skroni lub szyi i wysysa. Ofiara zmory traci siły i energię, które później odzyskuje w naturalny sposób. Nieszczęśnik nękany nocami przez gnieciuchy budził się obolały, wyczerpany i spragniony.

Mocno wygłodzona zmora potrafiła jednak zabić swoją ofiarę. Syta zmora udaje się do stajni, gdzie wybiera konia, dosiada go na oklep i udaje się w szaleńczy galop, dbając, by zawsze być oświetloną promieniami księżyca. Długimi nogami opasuje rumaka, steruje nim, bijąc go w kark i po nozdrzach. Kiedy koń osłabnie, zawraca i zostawia wystraszone zwierzę na jego miejscu, w stajni. Niektóre zmory męczyły zwierzęta gospodarskie i sprowadzały na nie pomór.

Człowiek dręczony przez zmorę jęczy, poci się i rzuca się na łóżku. Jeśli zatem Słowianin budził się rankiem z uczuciem, że coś go całą noc gniotło w piersiach, często obwiniał za to właśnie zmorę. Mit ten ma zapewne swoje źródło w zjawisku paraliżu sennego.

Gdy osoba zaatakowana przez zmorę budziła się, ta natychmiast uciekała. By pomóc śpiącemu, którego dręczy zmora, należało zbliżyć się z butelką w prawej ręce, a lewą ręką zagarnąć od głowy śpiącego ku stopom, następnie zakryć ręką i zakorkować naczynie. Butelkę z pochwyconą zmorą należało utopić lub wrzucić w ogień. W wodzie długo słychać kwilenie podobne do kwilenia małego dziecka, w ogniu, gdy pęknie szkło słychać pisk oparzonej zmory, która wraz z dymem jako czarna pręga uchodzi kominem.
Skuteczną metodą ochrony przed zmorą była zmiana pozycji snu. Należało położyć się w łóżku odwrotnie, z głową w nogach łoża, bądź nie na wznak. Dodatkowo można było spać ze skrzyżowanymi nogami.

Wizyty zmory uniknąć można było układając się do snu na wznak, a raczej na brzuchu bądź na prawym „dobrym” boku, krzyżując ręce, śpiąc „na odwyrtkę” czyli z głową tam gdzie powinny znajdować się nogi, jak również trzymając pod ręką kij lub siekierę dla obrony. Nękanemu przez zmorę ratunek mogła też przynieść osoba trzecia, zagarniając gnieciuchę, która atakowała śpiącą ofiarę. Butelkę wrzucić do rzeki.

Sposobem na zabezpieczenie stajni przed zmorą było przybicie nad drzwiami lub na drzwiach zabitej sroki. We wschodniej Polsce sposobem na pozbycie się zmory było powieszenie lustra na drzwiach stajni, zmora ponoć była tak brzydka że zobaczywszy własne odbicie w lustrze uciekała.

Nocnica/Północnica autroka: @sylvin1, źródło sylvin1.deviantart.com

Zmory często bywały utożsamiane z Nocnicą/Północnicą. Nocnica podobnie jak zmora była postacią demoniczną i również był zmarłą osobą.

Wzmiankę o nocnicach znajdziemy m.in. w trzynastowiecznym Katalogu magii Brata Rudolfa, kazaniu polskiego husyty z XV wieku, czy też w Czarownicy powołanej z wieku XVII. Nazwa ta stosowana jest również w innych regionach jako ogólne określenie demonów nocnych. Przekonania dotyczące nocnic uległy silnemu zatarciu, dlatego nie można już dzisiaj określić dokładnie, jaki był ich rodowód.

Na Śląsku nocnicą nazywano demona płci żeńskiej, duszącego ludzi we śnie – zwłaszcza niemowlęta – i sprowadzającego choroby. W niektórych częściach Śląska Cieszyńskiego „pod nazwę nocnic podciągano wierzenia w demony, które były duszami dziewczyn zmarłych w czasie ogłoszenia (po zapowiedziach, a przed ślubem)”[1].

Autorka: Ink-Yami, źródło: ink-yami.deviantart.com

Nie wiadomo też, jak w mniemaniu ludu wyglądały, czasem opisywano je jako długonogie istoty zamieszkałe w lesie, tańczące w szale albo czeszące się szyszkami. Folklorysta Jan Broda opisywał je jako złośliwe demony płci żeńskiej ubrane w białe płachty i czarne suknie, pojawiające się nocami, głównie na bezdrożach (zwłaszcza w okresie adwentu) i wychodzące ze swych kryjówek na dźwięk kościelnych dzwonów, a także po przywołaniu gwizdem.

Uważano je za szkodliwe wobec ludzi – miały przychodzić nocą do chałup i nękać małe dzieci, czego skutkiem był ich płacz i brak snu. W kazaniach polskiego husyty czytamy:

„odwiedzając położnicę, pytają, co się narodziło, czy chłopiec, czy dziewczyna; a czynią to, aby uchronić dziecko od nocnic, to jest od zmór, które dzieci szczypią i straszą i nie dają im usnąć”[2].

Na Mazowszu i Lubelszczyźnie jeszcze na przełomie XIX i XX wieku mówiono, że płacz dziecka nocą powodowany jest przez nocnice, zwane czasem także noclicami. Bohdan Baranowski podał ponadto, że przypisywano im zwodzenie ludzi, wyprowadzanie ich na bezdroża, na których musieli długo błądzić, uniemożliwiając lub utrudniając im odnalezienie drogi.


Literatura:

Bohdan Baranowski, „W kręgu upiorów i wilkołaków”, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1984.

Paweł Zych, Witold Vargas, „Bestiariusz słowiański”, wyd. Bosz, Warszawa, 2012

Andrzej Kempiński, „Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich”, wyd. Iskry Warszawa, 2001

Jerzy Strzelczyk: Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, wyd. Rebis, Poznań, 2007

Barbara i Adam Podgórscy, „Wielka Księga Demonów Polskich – leksykon i antologia demonologii ludowej”, Wydawnictwo KOS, Katowice, 2005.

Lucjan Siemieński, „Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie”, Wydawnictwo Księgarnia J. K. Żupańskiego, Poznań, 1845

J. Broda, O czarownicach, utopcach i nocnicach, Bielsko- Biała 1980

Przypisy:

B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 79.

Cyt. za: B. Baranowski, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965, s. 174.

Dodaj komentarz