Erazm Czeczotka – „Borgia Krakowa”

Borgia
Borgia, autor: hagios0, źródło: hagios0.deviantart.com

Erazm Czeczotka-Tłokiński był jedną z najbardziej barwnych i kontrowersyjnych postaci renesansowego Krakowa. Jako bogaty i wpływowy mieszczanin przez 40 lat pełnił funkcję krakowskiego rajcy oraz trzykrotnie był burmistrzem miasta. W czasie swych rządów był znanym łapownikiem i lubieżnikiem. Przekupił nawet urzędników króla Zygmunta Augusta, aby uniknąć odpowiedzialności za liczne machlojki oraz zbrodnie sądowe. Jego ofiarą padali mężowie i kochankowie kobiet, które chciał zaciągnąć do łóżka. Sprawność w intrygach sprawiła, że historycy nazwali go „krwawym burmistrzem”, „małym Cezarem”, a nawet „Borgią Krakowa”.

wawel_end_16th_cent
1617 r. Kraków, Civitates orbis terrarum

Niewiele było rzeczy, których nie widział renesansowy, bo wszystko działo się w XVI wieku, Kraków. „Trzy zbrodnie górowały nad innemi, zdzierstwo, lichwa, rozpusta i pochopność rozlewu krwi” – pisał Józef Muczkowski w doskonałym „Krwawym burmistrzu” z 1935 roku. I wskazywał, że miasto stało się stolicą zabaw dla rozwiązłego kleru oraz szlachty, która w czasie hulanek i popijaw bez większych oporów mordowała i gwałciła.

Najgorsi ze wszystkich mieli być studenci, którzy bez oporów korzystali z atrakcji stołecznego miasta, wiedząc, że podlegają sądowi rektorskiemu, a nie miejskiemu i niezbyt mają się czego obawiać. „Studenci są nadzwyczaj rozwiąźli, zuchwali, włóczą się po szynkach, oddają się pijaństwu i haniebnej rozpuście. Zabijaki, mordercy, skłonni do burd, zaczepiają mieszkańców Krakowa i osoby publiczne” – pisał Muczkowski.

Atmosfera występku i przyzwolenia powodowała też, że nie lepiej było w miejskiej radzie, w której w dużej mierze zasiadali łapownicy i złodzieje. „To też nic dziwnego, że kradzież grosza publicznego, ściągniętego z nędzy i biedoty miejskiej jest na porządku dziennym. A godność miejska jest bardzo kosztowna, gdyż aby zostać burmistrzem lub innym dygnitarzem miejskim, trzeba się grubo opłacić; ale wydatek ten sowicie zwróci się z darcia skóry mieszkańców” – opowiadał Muczkowski o zwyczajach panujących w radzie.

A hersztem tych ludzi był właśnie pochodzący spod Poznania Czeczotka, który rajcą został w 1547 roku i pozostał nim nieprzerwanie aż do śmierci. Był to człowiek pozbawiony zasad i jakichkolwiek oporów. Charakteryzowano go z pomocą kilku zaledwie słów: bogacz, ale chciwy, pieniacz, lichwiarz, łasy na godności. A także „miłośnik Wenery„, co oznaczało tyle, że był znanym cudzołożnikiem, który – jak głosiła ówczesna plotka – otruł własną żonę, gdy ta zaczęła mu zbytnio przeszkadzać w cieszeniu się życiem.

Lista jego udowodnionych przewin ciągnie się stronicami. „Usiłował pozbawić życia Wacława Chodorowskiego, rajcę krakowskiego, przez co naraził skarb miejski na szkodę 10 tys. zł, pewnego ucznia gimnazjum kazał ściąć, co kosztowało skarb miejski 7 tys. zł, wydzierżawił wagę miejską za 80 zł, a potem poddzierżawił za 300 zł, kramy miejskie wybudował, a potem sam z nich zyski ciągnął, zabrał dla siebie z Rady pieniądze sieroce, nieprawnie posiada sadzawkę miejską, za jego sprawą strażnicy sadzawek miejskich zostali ścięci.” („Dzieje Krakowa” t. 2, 1984)

Z miejskiej kasy Czeczotka czerpał garściami. Płacił z niej łapówki, ale też podpisywał dzierżawy na niezwykle korzystnych warunkach i wymuszał monopole. Miał na przykład wyłączność na jatki mięsne w Sukiennicach. Dzierżawił też folwarki Dąbie i Grzegórzki od miasta, za co niemal nic nie płacił. Brał dotację na szpital dla scholarów z Akademii Krakowskiej, gdzie miejsca było na 70 osób (i na tyle też pieniędzy), ale Czeczotka pilnował, by nie było ich nigdy więcej niż 20.

Zygmunt II August (1520 – 1572) – król Polski i ostatni męski przedstawiciel dynastii Jagiellonów. Obraz ze zbiorów Muzeum Czartoryskich.

Skala machlojek doprowadziła do tego, że znaleźli się wśród krakowskich mieszczan odważni, którzy wnieśli przeciwko niemu sprawę przed trybunał królewski.

Problemy ominęły jednak Czeczotkę, który przekupił notariusza kancelarii Zygmunta Augusta. Chodziło oczywiście o to, by sprawę przygotować w taki sposób, który zapewni uniewinnienie.

Tak się też zresztą stało, a należną łapówkę wypłacono z kasy miasta. Notariuszowi królewskiemu Tomaszowi Pszonce kazał wydać z magazynów magistrackich „suknię czarną adamaszkową podszytą karmazynem”.

Załatwiał sobie różne funkcje – chociażby coś, co dziś nazwalibyśmy zasiadaniem w radzie nadzorczej. Był więc prowizorem Szpitala Ubogich Studentów św. Rocha przy ul. Szpitalnej. Szpital w sporządzonym przez fundatora Hińczę z Rogowa statucie miał szczegółowe zapisy o miejscu, wikcie i opierunku dla 70-80 scholarów. Chorzy mieli dostawać co tydzień beczkę piwa, a w niedzielę mięso cielęce i dwa floreny.

Tymczasem Czeczotka utrzymuje 18 ubogich, w tym tylko trzech scholarów, przyjmuje do szpitala „nawet żonatych i zarażonych herezją”. Zamiast piwa daje wodę i po jednym florenie na wikt. Kasuje urząd kapelana, chorzy umierają więc bez spowiedzi i są grzebani bez ceremonii kościelnej, co wywołuje oburzenie opinii publicznej. Ówcześni skrupulatnie wyliczyli, ile burmistrz zarobił na tym „wałku”.

Kraków, kamienica zwana „Kamienicą Czeczotki”, w której mieskał „krwawy burmistrz”, fot. Paweł Stachnik

Na przekrętach oraz handlu i lichwie dorobił się kilku kamienic w sąsiedztwie krakowskiego Rynku, wielkiego majątku i szlachectwa nadanego w 1552 roku na Sejmie w Piotrkowie. To ostatnie pozwoliło mu zresztą uciec z płaceniem podatków z miasta, z którego kasy czerpał bez ograniczeń. Sam mieszkał przy św. Anny 2 (na rogu z ul. Wiślną 1). Do przebudowy kamienic zatrudnił  Gabriela Słońskiego i Ambrożego Morosiego.

renaissance_room_by_shutupandwhisper-d6w2cp2
Renesansowy pokój, źródło: rhysgriffihts.deviantart.com

W domu, który nie ustępował magnackim rezydencjom. Wewnątrz zbudował łaźnie słynną z tego, że „z publicznymi dziewkami się kąpie, nie pomnąc na wstyd i bojaźń bożą”.

Był on bowiem znany z ogromnej słabości do kobiet. Początkowo żył z żoną Barbarą Krupówną, co pozwoliło mu na wejście do śmietanki krakowskiego mieszczaństwa i zbliżenie do ludzi takich, jak słynna rodzina Montelupich. Gdy przestała być mu potrzebna – otruł ją. Jednocześnie żył z Hanną Żuraczką, znaną diwą, która wysłała do grobu dwóch partnerów i potrafiła jeździć na wyprawy za szlacheckim wojskiem, by w obozach bawić się i „uprawiać rozpustę”.

Erazm nie poprzestawał na tym. Jak pisano w donosach wysyłanych do króla żył: „krom bojaźni bożej i wstydu ludzkiego, obyczajem pogańskim tureckim, chowając sobie po kilka wszetecznic i z niemi się płodząc„. Ale też korzystając z układów i władzy „zdobywał” żony innych mieszczan. Jednego razu spodobała mu się ma przykład małżonka jednego z pachołków pracujących w mieście. Kazał wtedy swoim podwładnym sprowokować bójkę z nimi. Nazajutrz straż miejska aresztowała niewinnych mężczyzn, po czym skazano ich za „gwałt publiczny” i ścięto. Wdowę przyjął Czeczotka pod swój dach. Takich historii było więcej, a najgłośniejsze z nich było sądowe zabójstwo Franciszka Wolskiego, który był magistrem Akademii Krakowskiej i rektorem Szkoły św. Ducha.

W tym wypadku poszło o córkę protegowanego Czeczotki Piotra Polaka. Miała na imię Anna i była w mieście znana z ogromnego seksualnego temperamentu. Początkowo ojciec (także miejski rajca) wydał ją za jednego z kleparskich rzeźników. Ten jednak odesłał ją szybko z domu, bo w jego łóżku częściej od niego „spali” nieznajomi. Wtedy ojciec kazał Annie otruć zięcia, by mogła bez przeszkód korzystać z „małżeńskiego” majątku.

Wolną kobietą zainteresował się Erazm, którego bez wątpienia urzekła jej gorąca krew. Luźny związek nie trwał jednak długo, ponieważ Anna znudziła się bogaczem i zaczęła spotykać z Wolskim. Gdy Czeczotka zatęsknił za umiejętnościami kobiety poszedł do jej nowego kochanka, by zrobić awanturę i odzyskać Annę. To się jednak nie udało, ponieważ magister Akademii nie tylko się nie przestraszył, ale jeszcze obił Tłokińskiego i „wystawił” za drzwi.

„Był to początek nienawiści Czeczotki do Wolskiego, którego nadto podejrzewał o organizowanie różnych psikusów, jakie mu młodzież akademicka urządzała podczas jego nocnych zalotów do puszczających się panien Dawidowiczówien” – pisał Muczkowski. W pierwszej złości „Mały Borgia” kazał bandytom Wolskiego złapać i uwięzić w ratuszu. To się, jednak nie udało, ponieważ okazało się, że magister biegał szybciej od napastników. Wtedy Czeczotka kazał porozbijać szyby w ratuszu (choć jest też wersja, która mówi, że wynajął pachołków, którzy sprowokowali do tego samego Franciszka). Później przekonał – z pomocą 300 talarów – podstarościego do aresztowania mężczyzny, a rajców do jego surowego ukarania.

By dokonać aresztowania zaprosił Wolskiego na ucztę „na zgodę”. Jednak gdy filozof się na niej zjawił i rozgościł, został zatrzymany i doprowadzony do ratusza. Tam zorganizowano sąd. Zrobiono to mimo że Wolski, jako magister Akademii Krakowskiej nie podlegał jurysdykcji miasta, tylko rektora. O to by sprawę przenieść do właściwego miejsca mógł zadbać biskup, którego jednak – dziwnym zbiegiem okoliczności – nie było wówczas w Krakowie.

Początkowo przekonanie rajców do winy mężczyzny szło z oporami. Jednak Czeczotka nie był w tych sprawach nowicjuszem i przekonał Wolskiego, że jeżeli ten się przyzna, to zostanie wypuszczony z lochu. Podpisane zeznanie posłużyło do przeprowadzenia sprawy i Magistra skazano na śmierć.

Następnego dnia Franciszek Wolski został ścięty na Rynku. W tradycyjnym miejscu egzekucji, a więc przed Ratuszem. Podobno kat, wiedząc o tym, że skazany był niewinny, miał problemy z wykonaniem obowiązku i nie potrafił dokończyć sprawy jednym cięciem. Czyli tak jak się to powinno odbyć. Gdy było po wszystkim podstarości krzyknął jeszcze do Czeczotki: „masz czego chciałeś, Czeczotko!”

A – jak pisał Stanisław Salmonowicz w „Pitavalu krakowskim” – „krwawy dramat na Rynku krakowskim wywołał ogromne poruszenie”. Rozpoczęły się studenckie rozruchy, o ile występienie w takiej sytuacji można nazwać rozruchami, które trwały przez kilka dni. W ich trakcie ostrzelano i szturmowano dom przy św. Anny 2, a także tymczasową kryjówkę Tłokińskiego, który jeszcze przed pogrzebem Wolskiego został burmistrzem.

Zamieszki zakończył Zygmunt August, który – za Salmonowiczem – „nakazał rektorowi Akademii zaprowadzenie porządków na Uniwersytecie”. Studenci i wykładowcy liczyli jeszcze, że uda się uzyskać sprawiedliwość dzięki interwencji biskupa krakowskiego, którym był wówczas Filip Padniewski, jednak ten niezbyt sprzyjał tym prośbom, bo był on „tajemnym epikurejczykiem, wrogo względem Akademji usposobionym, gdyż zazdrościł doktorom i magistrom sławy i erudycji”. (J. Muczkowski, „Krwawy burmistrz”) Na dodatek wziął też za swoją bezstronność od Czeczotki srebrny puchar i 200 dukatów, które przynajmniej w części pochodziły z kasy miasta.

Sprawę ostatecznie zamknął sam król, który w 1570 uwolnił Erazma oraz rajców od winy i kary. W tym samym czasie dostał od Krakowa prezent w wysokości 850 florenów.

Erazm zmarł śmiercią naturalną w 1587 roku. Pozostawił po sobie wielki majątek. Zachowały się też informacje o kolejnych przestępstwach, których się dopuścił i o wykorzystywaniu władzy do realizacji własnych celów. W tym tych „łóżkowych”.


Literatura:

Józef Muczkowski, „Krwawy burmistrz”, wyd. z serii Biblioteki Krakowskiej nr 86, Kraków, 1935

Janina Bieniarzówna, Jan M. Małecki – „Dzieje Krakowa” t. 2, Kraków, 1984

Stanisław Salomonowicz, Stanisław Waltoś, Janusz Szwaja, „Pitaval krakowski”, wyd: Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1962

Encyklopedia Krakowa, PWN, 2000

Sprawozdanie Komisji do zbadania Historii Sztuki w Polsce, 1896

Dodaj komentarz