Historia próby podboju kosmosu przez Polskę

Rakie Łeba lata 70
lat 70, technik Tadeusz Andrzejewski, łączy do rakiet Meteor-2K kabel instalacji kontrolnej. Przed odpaleniem rakiety, łączówka kabla jest odstrzeliwana, fot. Wiktor Kobyliński

W Polsce, jak i na całym świecie, dokonanie lotów radzieckich i amerykańskich na orbity wokółziemskie budziły powszechne zainteresowanie. Jednak mało kto wie, że Polska też planowała dokonać podboju kosmosu.  W tym celu w latach 1957-1974 przeprowadzano badania w ramach „polskiego programu rakietowego”, testowano paliwo rakietowe, odpalano rakiety, wypuszczano balony oraz konstruowano spadochrony mające opuszczać groty rakiet. 

Młodzi inżynierowie z krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Astronautycznego zaczęli myśleć o lotach rakietowych na długo przed wystrzeleniem przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity Ziemi. Niektórych inspirowała planowana w latach 30-tych misja naukowa, której celem były badania stratosfery. Wybuch wojny uniemożliwił wprawdzie lot załogowego balonu „Gwiazda Polski”, ale powojenni śmiałkowie byli w nieco lepszej sytuacji. Szybko zaczęli realizować swoje plany. Czasy im sprzyjały.

Polska względną samodzielność w prowadzeniu wojskowych programów badawczych uzyskała po odwilży październikowej w 1956 r., kiedy do ZSRR powrócił pełniący u nas funkcję ministra obrony marszałek Konstanty Rokossowski i z nim większość wysokich radzieckich dowódców polskiej armii. Wtedy też dowódcą Wojsk Lotniczych został gen. Jan Frey-Bielecki.

Wtedy też grupa pasjonatów, z matematykiem prof. Kazimierzem Zarankiewiczem i astronomem doc. Kazimierzem Kordylewskim, tworzyła Polskie Towarzystwo Astronautyczne. Szefem sekcji technicznej przy oddziale krakowskim PTA zostałprofesor Jacek Walczewski. Była to praca społeczna, na chleb zarabiał w biurze projektów. W PTA mógł oddać się swojej pasji – konstruowaniu rakiet.

Korzystając z czasowej politycznej odwilży i rekomendacji od Kordylewskiego, w lutym 1957 r. wyjechał do Berlina Zachodniego i Republiki Federalnej Niemiec, gdzie spotkał się m.in. z prof. Eugenem Saengerem i jego żoną Irene Saenger-Bredt, znanymi z prac w dziedzinie techniki rakietowej, najpierw dla III Rzeszy, a potem Francji. Niemieccy uczeni zasugerowali Walczewskiemu utworzenie komórki rakietowej przy jakiejś uczelni i zainteresowali go japońskim programem rakietowo-kosmicznym, który zaczął się od budowy bardzo małych rakiet doświadczalnych – pierwsza, długości 17 cm, nosiła nawet nazwę Pencil (Ołówek).

Za sprawą prof. Walczewskiego 3 grudnia 1957 roku na AGH, została założona Komórka Techniki Rakietowej zajmującą się programem rakietowym. Jacek Walczewski marzył o podboju kosmosu i osadzeniu na orbicie polskiego sztucznego satelity.

Pierwszoplanowym celem było jednak stworzenie rakiety meteorologicznej do badań górnych warstw atmosfery. Na przełomie lata 50/60 Stany Zjednoczone i Związek Radziecki dokonywały eksplozji ładunków nuklearnych w atmosferze. Produkty radioaktywne z tych eksplozji były wyrzucane do stratosfery i następnie wiatrami rozprzestrzeniały się po całym świecie. Rakiety meteorologiczne miały pomóc w monitorowaniu tych odpadów.

Na Pustyni Błędowskiej

Pierwsze badania nad rakietami realizowano na Pustyni Błędowskiej oraz w Krakowie, na tamtejszych lotniskach oraz wieży spadochronowej. Testowano rakiety doświadczalne RM oraz rakiety RASKO do rozpraszania chmur gradowych.

Wieża spadochronowa w Nowej Hucie

10 października 1958 roku krakowski zespół wystrzelił z Pustyni Błędowskiej swoją pierwszą rakietę doświadczalną. RM-1 miała 80 centymetrów wysokości i ważyła niecałe pięć kilogramów, osiągnęła pułap 3–3,5 km. Tak wspominał prof. Jacek Walczewski konstruktor rakiety i ojciec późniejszego programu Meteor:

„Wszyscy znajdujący się w bunkrze przywarli do peryskopów, przez które – ze względu na bezpieczeństwo – odbywała się obserwacja. Włączyłem zapłon substancji dymnej i po chwili przez lunetę nożycową zobaczyłem, że z otworów głowicy rakiety wydobywa się biały dym. Kiedy dym zgęstniał – nacisnąłem czerwony przycisk start. W pierwszym momencie z dyszy rakiety zaczął się wydobywać dym, a potem… rakieta zniknęła z wyrzutni”.

Ekipa usłyszała huk silnika, ale kiedy jej członkowie wybiegli z bunkra, rakiety nie było już widać – niemal w mgnieniu oka osiągnęła pułap ponad trzech kilometrów.Choć następne próby nie były już pasmem sukcesów, to inżynierowie intensywnie pracowali nad kolejnymi typami rakiet.

Prof. Jacek Walczewski przy stanowisku dowodzenia, źródło: PTR

Nasi modelarze budowali rakiety, których silniczki napędzał celuloid z używanych wtedy filmów fotograficznych, a także niebezpieczne mieszaniny paliwa karmelkowego (połączenie cukru pudru z pewnym sztucznym nawozem) czy ścięte główki zapałek. Walczewski z kolegami organizował kursy dla rakietowych amatorów i konstruował coraz większe i wyżej latające rakiety, w tym i lądujące po zakończeniu misji na spadochronie. W celu zdobycia doświadczenia oraz pozyskania dodatkowych środków realizowano także mniej konwencjonalne badania.

10 kwietnia 1961 r., na dwa dni przed lotem Gagarina, na Pustyni Błędowskiej wystartowała rakieta RM-2D z dwiema białymi myszami. Do eksperymentu przygotowali je stomatolodzy Eugeniusz Gwizdek i Bogusław Horodyski z krakowskiej AM, zajmujący się badaniem zmian okostnej u zwierząt poddanych wysokiemu przeciążeniu. Celem było zbadanie, w jaki sposób siły przyspieszenia wpływają na uzębienie., ponieważ zauważono, że u lotników, w coraz szybciej i wyżej latających samolotach, występują ostre bóle zębów.

Wcześniej myszki poddano miesięcznemu treningowi na wirówce, w rakiecie przygotowano amortyzowaną i izolowaną od hałasu silnika kabinkę. Rakieta wzleciała na ok. 1580 m. Eksperyment powiódł się i pasażerki bezpiecznie wróciły na ziemię.

Dzięki wysiłkom prof. Walczewskiego wpisano projekty rakiet meteorologicznych do Planu Pięcioletniego na lata 1966 – 1970. Dysponentem środków pieniężnych został Państwowy Instytut Hydro Meteorologiczny, zaangażowawszy do tego inżyniera Jacka Walczewskiego.

W 1961 r. Walczewski organizuje w PIHM (obecnie Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – IMGW) w Krakowie Pracownię Rakietowych Sondowań Atmosfery, i zostaje jej kierownikiem.

Meteor1-plan.jpg

W 1965 r. Pracownia została przekształcona w Zakład Badań Rakietowych i Satelitarnych PIHM. W Zakładzie tym w ścisłej współpracy z  Zakładem Konstrukcji Specjalnych Instytutu Lotnictwa, którego kierownikiem i głównym konstruktorem został mgr. inż Jerzy Haraźny powstały polskie rakiety badawcze serii Meteor: Meteor 1, 2 i 3. W kolejnych miesiącach powstały pomysły na kolejne konstrukcje rakiet zdolnych osiągać  pułapy 60 kilometrów.

wersje meteora 1Od 1966 produkowano czterdzieści egzemplarzy Meteora-1 rocznie. Przez kolejne lata sondowano nimi atmosferę na wysokościach trzykrotnie przekraczających pułap osiągany dziś przez samoloty pasażerskie. Polska była szóstym krajem na świecie robiącym to regularnie. Początkowo sondaże były prowadzone z okolic Ustki przy pomocy przenośnego sprzętu, ale później naukowcy przenieśli się do stałej bazy pod Łebą.

Baza rakietowa Instytutu Lotnictwa na Mierzei Łebskiej. W tle przygotowana do startu rakieta Meteor 2K.P
Baza rakietowa Instytutu Lotnictwa na Mierzei Łebskiej. W tle przygotowania do startu rakieta Metoor 2K. Przy wyrzutni przed rekordowym odpaleniem rakiety od lewej stoją: X, Andrzej Ksyk, Główny Konstruktor – Jerzy Haraźny, dr Czesław Skoczylas, Adam Obidziński, Witold Błaszczyk, Tadeusz Andrzejewski, Elżbieta Bakoń, Krzysztof Nowak, Grzegorz Pawlak, X, dwaj reporterzy z radia Koszalin i Wiktor Kobyliński, siedzą: X, Jacek Walczewski (z kamerą), X i Franciszek Starorypiński. (X- osoby niezidentyfikowane., fot. Wiktor Kobyliński

Stację Sondażu Rakietowego Łeba założono w 1967 roku na przesmyku między morzem a jeziorem Łebsko. Był to teren dawnego hitlerowskiego poligonu, na którym Niemcy zamierzali testować różne typy rakiet. Nowi gospodarze postanowili wykorzystać zniszczone schrony, betonową płytę i zagłębienie przygotowane na stanowisko startowe.

IL_Meteor-2K_plany
Konstrukcja Meteora-2

W jednym z wyremontowanych budynków zorganizowano magazyn, w drugim stanowisko dowodzenia. Zbudowano też halę montażową i obrotową wyrzutnię z regulowanym kątem podniesienia dla rakiet nowego typu: Meteor-2. Z hali do wyrzutni poprowadzono tor, po którym specjalnym wózkiem przemieszczano gotową rakietę.

Zajmująca zaledwie około hektara stacja dysponowała własnym agregatem prądotwórczym, a jej teren był ogrodzony i strzeżony przez leśników. Ponieważ starty nie odbywały się codziennie, to jej obsługa nie mieszkała na miejscu – ekipa dojeżdżała z Warszawy i Krakowa. Jej członkowie zwykle docierali nad morze regularną komunikacją, mieli też do dyspozycji należącą do Instytutu Lotnictwa ciężarówkę Star 66.

Ich prace, zarówno pod Łebą jak i w biurach, były tajne. Jak relacjonował jeden z pracowników, dokumentację pod koniec dnia należało zdać do archiwum, a rano pobrać za pokwitowaniem. Pokoje, w których pracował zespół, plombowano. Nic dziwnego, bo w tym samym czasie Łebę odwiedzali specjaliści z ZSRR, Bułgarii, Rumunii i wschodnich Niemiec, którzy chcieli dowiedzieć się czegoś o polskich konstrukcjach.

wersje meteora 2

Wymiana informacji nie mogła obejmować całej zgromadzonej w archiwach wiedzy. Chociaż projektanci polskich rakiet nie narzekali na nadmiar gotówki, to na razie mogli spać spokojnie – przyznano im rządowe środki na pięć lat. Nadal prowadzili więc odstrzały małych rakiet i pracowali nad kolejnymi.

montaz rakiet straropinski
Montaże rakie Meteor-2K w hnagarze bazy w Łebie. Stoi Franciszek Starorypinski, fot. Wiktor Kobyliński

Prototyp Meteora-2 wystartował w 1968 roku. Rakieta miała na pokładzie spadochronową sondę przeznaczoną do pomiarów wiatru i temperatury. Do badań atmosferycznych i określania pułapu używano chmur tzw. dipoli, metalizowanych skrawków specjalnego tworzywa, wystrzeliwanych z rakiety i śledzonych później przez stacje radiolokacyjne.

IL_Meteor_3
Konstrukcja rakiety Meteor-3

Na arkuszach z technicznymi rysunkami pojawiały się coraz bardziej zaawansowane projekty. Ich owocem był największy z pojazdów. Meteor-2K mierzył ponad 4 metry, a z dwoma dodatkowymi silnikami ważył 420 kilogramów. Jego maksymalny pułap ustalono na 105 kilometrów. Dwie rakiety tego typu po raz pierwszy wystartowały 10 lipca 1970 roku, przekraczając umowną granicę przestrzeni kosmicznej.

Mierzeja łebska 7. października 1970. Start jednej z dwóch wystrzelonych tego dnia rakiet Meteor-2K zdolnych osiągnąć umowną granicę przestrzeni kosmicznej ok. 100km
7 października 1970 – Mierzeja Łebska,  Start jednej z dwóch wystrzelonych tego dnia rakiet Meteor-2K zdolnych osiągnąć umowną granicę przestrzeni kosmicznej (ok. 100 km), fot. Wiktor Kobyliński

7 października 1970 z bazy Instytutu Lotnictwa zbudowanej na Mierzei Łebskiej wystrzelone zostały kolejno dwie rakiety Meteor-2K o numerach seryjnych 09 i 10. Stacje radiolokacyjne przechwyciły wystrzelone przez te rakiety obłoki dipoli na wysokości 85 i 90 kilometrów. Same rakiety co wynika z obliczeń osiągnęły pułap ponad 100 km  czyli umowny próg kosmosu.

M-2K w locie. Moment odrzucenia silników wspomagających start
M-2K w locie. Moment odrzucenia silników wspomagających start.

Marzenia o wyniesieniu w przestrzeń kosmiczną polskiego sztucznego satelity nie udało się jednak zrealizować. Badania zostały przerwane oraz zaprzestano ich finansowania, wkrótce o nich zapomniano. Na osłodę pozostał jedynego dotąd wyczyn polskiego astronauty Mirosława Hermaszewskiego, który wraz wraz radzieckim astronautą Piotrem Klimukiem w 1976 roku na statku Sojuz 30 odbył lot w kosmos.

W 1975 r. Zakład  Badań Rakietowych i Satelitarnych PIHM został rozdzielony na dwie samodzielne jednostki: Zakład Badań Górnej Atmosfery i Ośrodek Odbioru Danych Satelitarnych. Jacek Walczewski został kierownikiem pierwszego z nich. Zakład zmieniał później nazwę na Zakład Meteorologii Kosmicznej (od 1980 r.) i Zakład Teledetekcji Atmosfery (od 1985 r.).

Prowadzono w nim pionierskie w Polsce badania nad teledetekcją atmosfery za pomocą Sodaru i Lidaru. W 2007 r. Zakład został zlikwidowany, a na jego miejsce powołano Zakład Monitoringu i Zanieczyszczenia Powietrza, w którym prof. Walczewski pracował już tylko na pół etatu, w 2010 roku przeszedł na emeryturę. Zmarł w czerwcu 2013 r.

Polskie program rakietowy jaki miał miejsce w latach 1957-1974 to znamienne fakty, które uczyniły z nas kraj, który jako piąty przekroczył granicę atmosfery i gdyby nie układ geopolityczny oraz problemy finansowe mógłby on dziś liczyć się w stawce krajów, których gospodarki czerpią profity z programów eksploracji kosmosu.

Na poparcie tezy można podać fakt, iż Indie, które w owym czasie radziły się w sprawach konstrukcji profesora Walczewskiego dziś mają swój prężnie działający program kosmiczny, (dane na rok 2008 podawały budżet 1, 3 mld USD). Ponadto Vikram Sarabhai ojciec indyjskiego programu kosmicznego dziś jest uważany za wizjonera nauki, jak i za bohatera narodowego, a o naszym wizjonerze jak i o historii polskich badań rakietowych, co jest krzywdzące i niesprawiedliwe, mało kto wie.


Literatura:

Paweł Elsztein, „Rakiety sondujące atmosferę”, WNT, Warszawa, 1969.

Jacek Walczewski, „Polskie rakiety badawcze”, Biblioteczka Skrzydlatej Polski, tom XV, Wydawnictwa Komunikacji i Łączności, Warszawa, 1982

Zdzisław Kazimierczuk, Zmiana warty w stratosferze,”Młody Technik”, nr 8, 1970

Ryszard Lewandowski, Przygoda z Meteorami, „Astronautyka”, Nr 3 (190), 2001

W. Błaszczyk, M. Górski, Flota polskich rakiet meteorologicznych, „Astronautyka”, Nr 2 (193), 2002

Maria Pańkow, Kazimierz Schilling, „Przewodnik astronomiczny po Polsce”, Pojezierze, Olsztyn, Białystok, 1982

Paweł Elsztein, „Polska w Kosmosie”, Biblioteczka Skrzydlatej Polski, tom I. Wydawnictwa Komunikacji i Łączności, Warszawa, 1978

źródło:

rakietypolskie.pl

kosmicznapolska.pl

Dodaj komentarz