Katastrofa Tunguska

Katastrofa tunguska
1908 rok, rejon katastrofy, fot. liveinternet.ru

30 czerwca 1908 roku nad ranem w Syberii doszło do jednego z najbardziej niewytłumaczalnych zjawisk w historii. Miał tam miejsce ogromny wybuch, który zdewastował drzewa na obszarze porównywalnym do Luksemburga i był słyszalny w promieniu 1000 kilometrów. Niezwykle silny wstrząs zarejestrowały wówczas sejsmografy na całej Ziemi, a w wielu europejskich miastach zaobserwowano zjawisko „białej nocy”. Uderzenie było tak silne, że ówczesne rosyjskie magnetometry pokazywały w jego rejonie drugi biegun północny. Od tamtej pory naukowcy z całego świata starają się odpowiedzieć na pytanie co wywołało tak potężną eksplozję. 

lokalizacja-katastroft tunguskiej
Lokalizacja katastrofy tunguskiej, źródło: wikimedia commons

Jest wiele niejasności dotyczących tej katastrofy, które nie pozwalają na wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. Wciąż do końca nie wiadomo, co wywołało tak potężny wybuch. Inną niewyjaśnioną zagadką są różne relacje świadków, które mówią m.in. o różnych kierunkach przemieszczania się obiektu oraz o różnym czasie, w którym obiekt został zaobserwowany. Obiekty te mogły mieć do 50 m średnicy.

Warto prześledzić relacji swiadków tamtego feralnego dnia, którzy znaleźli się bardzo blisko epicentrum. Wśród nich byli dwaj bracia, Czuczancza i Czekaren, śpiący w namiocie na brzegu rzeki Awarkitta w chwili, kiedy zbudziło ich drżenie ziemi i porywy wiatru:

„Grunt trząsł się, a wicher zerwał pokrycie namiotu. To, co zobaczyliśmy wzbudzało przerażenie. Drzewa przewracały się i płonęły na nich igły. Ogień objął też chrust i mech” – mówił badaczom Czuczancza.

„Nagle nad górą pojawiło się jaskrawe światło – jakby drugie słońce. W tej samej chwili rozległ się głośny grzmot. Poranek był pogodny i słoneczny, tyle że na niebie były dwa słońca! Z Czekarenem wygrzebaliśmy się spod resztek namiotu, ale grzmoty i podmuchy przewróciły nas na ziemię. Brat krzyknął: ‘Patrz do góry!’ Spojrzałem i zobaczyłem jeszcze więcej błysków” – dodał.

Co widzieli inni? Jeszcze bliżej, bo jakieś 20 km od epicentrum, w strefie największych zniszczeń, znalazł się tunguski szaman Iwan Aksenow. Kiedy oprawiał ustrzelonego jelenia otoczenie „nagle poczerwieniało”. Potem pojawił się huk tak potworny, że mężczyzna stracił na chwilę przytomność. Oto, co działo się potem:

„Kiedy się ocknąłem, wszystko wokół waliło się i paliło. Spojrzałem w górę i zobaczyłem lecącego ‘czorta’. To coś miało podłużny kształt i dwa widoczne na przedzie punkty. Ciągnęło za sobą ogon z ognia” – mówił.

Niewykluczone, że pod powalonymi drzewami mogły znajdować się inne ofiary. Skutki powietrznej eksplozji nad tajgą odczuwane były w promieniu wielu dziesiątek kilometrów. Siemion Siemionow, chłop z osady Wanawara oddalonej o ok. 70 km od epicentrum poczuł je na własnej skórze:

„Siedziałem na schodkach chaty patrząc na północ. Nagle niebo rozwarło się i całą jego część ogarnął ogień. Poczułem wtedy uderzenie gorąca. Zdawało mi się, że płonie na mnie koszula. Chciałem szybko ją ściągnąć, ale wtedy nagły podmuch zrzucił mnie ze schodów”.

Może się to wydać nieprawdopodobne, ale poszukiwania skutków tej potężnej eksplozji trwały kilkanaście lat. Na ich drodze stanął zasięg terytorialny Imperium Rosyjskiego, wybuch I wojny światowej oraz rewolucja bolszewicka. Wzmianki o przelocie „dziwnego ciała” pojawiły się w syberyjskich gazetach już kilka dni po eksplozji. Donoszono, że zjawisko widzieli pasażerowie pociągu stojącego na stacji Filimonowo, przez co początkowo rosyjscy uczeni nazywali obiekt tunguski „meteorytem filimonowskim”.

Arkady Woznesieński – kierownik stacji sejsmologicznej w Irkucku, który wówczas zarejestrowała serię wstrząsów wywołanych przez wybuch, zasypany został listami od przyrodników donoszących o spadającym z nieba „świetlnym słupie”, który wywołał kanonadę grzmotów i trzęsienie ziemi (agronom ze wsi Niżne-Ilińskoje pisał, że było ono tak silne, że „gospodyni popa spadła z ławki”). Na podstawie dostępnych informacji Woznesieński wyliczył trajektorię lotu obiektu oraz miejsce jego eksplozji.

Bojąc się reakcji konserwatywnych przełożonych z Petersburga, którzy mogli uznać to zdarzenie za „fanaberię”, uczony nie złożył na ten temat oficjalnego zawiadomienia. W liście do Radzieckiej Akademii Nauk pan Bułajew z Krasnojarska opisał ciało tunguskie jako „kulę dwukrotnie większą od słońca, z postrzępionym ogonem, z którego sypały się iskry”. Inni świadkowie porównywali obiekt do „snopa”, „miotły” czy „naboju”. W. K. Penigin ze wsi Kondraszyno opisał go po latach jako „samolot bez skrzydeł, czerwony jak pomidor”. W sumie uczeni zebrali relacje ok. 920 osób, które widziały przelot obiektu.

ekspedycja leonida kulika
Ekspedycja naukowa pod kierunkiem Leonida Kulika(ten na dole w okularach z brodą), fot. inconscientecoletivo.net

Aby położyć kres różnym teoriom i bezpodstawnym domniemaniom radzieckie środowisko akademickie postanowiło dopiero po 19 latach od wybuchu w 1927 roku wysłać pierwszą poważną ekspedycję naukową w rejon Podkamiennej Tunguzki.

Badacze dotarli po raz pierwszy do tego miejsca dopiero 13 kwietnia 1927 roku, a badania zostały przeprowadzone przez mineraloga i przyrodnika Leonida Kulika z Radzieckiej Akademii Nauk. Po odnalezieniu w archiwalnej gazecie wiadomości o wydarzeniu, uczony ów wyraził przypuszczenie, iż na obszar Syberii spadł gigantyczny meteoryt, zbudowany z żelaza i niklu.

katastrofa tunguska zzdjecie leonida kulika 1927
Zdjęcie wykonane w 1927 roku przez Leonida Kulika, fot. liveinternet.ru

Chcąc znaleźć dowody na poparcie tej tezy, Kulik długie lata prowadził badania w strefie torfowisk na górze Stojkowicz. Poszukiwania ekspedycji Kulika zakończyły się niepowodzeniem – nie znaleziono żadnych pozostałości meteorytu lub krateru uderzeniowego, zawdzięczamy jej jednak sporą ilość materiału fotograficznego, demonstrującego krajobraz tajgi po katastrofie.

Jedna udało się Kulikowi i jego zespołowi ustalić, że eksplozja tunguska odpowiadała za serię „białych nocy” występujących na przełomie czerwca i lipca 1908 r. w pasie od Zachodniej Syberii po Wielką Brytanię. Pani Tomilina z Kurska relacjonowała:

„po zapadnięciu zmierzchu zamiast się ściemniać, robiło się coraz jaśniej. Północno-zachodnia, a potem północna część horyzontu jaśniała jak przed wschodem słońca, a chwilę później wszystko było zalewane złotym światłem. Nawet najmniejsze rzeczy były w nim doskonale widoczne”.

Nie do końca wiadomo, co wywołało anomalne zorze, choć sugeruje się, że mógł odpowiadać za nie pył, który dostał się do górnych warstw atmosfery.

W latach 60. grupa uczonego Nikołaja Wasiliewa, po przeanalizowaniu 150 relacji o anomaliach atmosferycznych po wybuchu tunguskim ustaliła, że zaczęły się one trzy dni przed nim. Jak to możliwe, że następstwa wyprzedziły przyczynę? Jedna z hipotez sugerowała, że przed upadkiem na Syberię obiekt tymczasowo krążył wokół Ziemi jako „satelita”, uwalniając do atmosfery pył i gazy. Co ciekawe, świadkowie obserwujący ciało tunguskie w locie mówili, że ciągnął się za nim nie tylko ognisty warkocz, ale też dziwne „lśnienie” porównywane do „tęczy”.

W 1978 roku czechosłowacki astronom Ľubora Kresák, wyraził swoją opinię na temat ekspedycji i stwierdził, iż przyczyną katastrofy tunguskiej był meteoroid, którym był oderwany fragment Komety Enckego. Stanowisko to odbiło się szerokim i niespodziewanym echem w światowych mediach, co spowodowało kolejną falę polemiki na temat możliwych przyczyn katastrofy. Jedni (np. naukowiec Andrew Chaikin) twierdzili, że w rejon Podkamiennej Tunguski spadła skalna asteroida. Inni przychylali się do koncepcji eksplodującego w powietrzu meteorytu (co wyjaśniałoby brak krateru), radioaktywnej komety bądź też eksplozji bagiennego gazu. Żadna z tych hipotez nie brała jednak pod uwagę anomalii, z jakimi w obszarze tajgi zetknęła się ekspedycja Kulika i późniejsze: wzrost na terenie katastrofy zdeformowanych drzew oraz odnalezieniu kulek szkła o średnicy 1 mm, przypominających tektyty.

katastrofa tunguska obecnie rejon
Obecnie rejony katastrofy tunguskiej, fot. olkhov.narod.ru

W 1990 w rejon katastrofy udała się ekspedycja naukowa składająca się z badaczy rosyjskich, bułgarskich, francuskich i szwedzkich, oraz Chorwata Korado Korlevicia. Ten ostatni, po dziesięciu dniach pobierania próbek ziemi, oznajmił, że wyrobił sobie pogląd na przyczynę i przebieg katastrofy tunguskiej. Zdaniem Korlevicia wybuch spowodowany został zderzeniem Ziemi z meteorytem o wielkości porównywalnej z drapaczami chmur. Dwadzieścia sekund po eksplozji na niewielkiej wysokości powstał grzyb rozżarzonej pary wodnej o temperaturze 15 000 °C, który „ugotował” całą strefę uderzenia – popiół i piasek stopiły się, tworząc tektyty – szklane kuleczki, odnalezione przez ekspedycję Kulika.

Według chorwackiego uczonego powstała fala uderzeniowa rozchodziła się równolegle do powierzchni ziemi, co wyjaśnia, dlaczego zniszczenia lasów na powierzchni 2150 km² miały nieregularny kształt, który widziany z góry przypominał motyla. Korlević wyjaśnił również nietypowy kształt drzew, jakie rosną do dnia dzisiejszego w rejonie Podkamiennej Tunguski — miałoby to być wynikiem opaleń powstałych wskutek pożarów, jakie miały miejsce po upadku meteorytu.

Od katastrofy minęło już ponad 100 lat, ale dalej rozbudza ona emocje i dyskusje. Jest jednak bardzo mało prawdopodobne, aby kiedykolwiek udało się jednoznacznie podać przyczynę incydentu. W związku z tym, teoria o meteorycie jest uznawana za najbardziej trafną, tym bardziej, że inne teorie z logicznego punktu widzenia są nierealne. Katastrofa Tunguska będzie zapewne intrygować naukowców przez wiele lat.


Bibliografia:

Katastrofa tunguska; Trójkąt bermudzki; Obce ślady Lucjan Znicz, KAW, Gdańsk 1982, s. 325.

Tunguska kula ognista Surendra Verma, AMBER, s. 160, sierpień 2005.

Dodaj komentarz