Petar Blagojević – serbski „wampir” z Kisilova

UPYR
Wampir/upiór, źródło: slavanyaskakultura.ru

Niektórzy po śmierci nie mogą zaznać spokój. Dobitnym tego przykładem był pewien serbski wieśniak Petar Blagojević. Po jego śmierci w 1725 roku w rodzinnej wiosce Kisilova, doszło do tajemniczych nagłych zgonów, poprzedzonych krótkimi chorobami. W przeciągu ośmiu dni zmarło dziewięć osób. W niewielkiej naddunajskiej wiosce wybuchła psychoza strachu. Zgony zaczęto łączyć z Blagojeviciem, któremu mu przypisywano pośmiertne rzekome przeistoczenie się w wampira i przyczynienie się do śmierci osób w wiosce. Doszło do nawet sytuacji, gdzie mieszkańcy wsi domagali się od władz austriackich wykopania zwłok nieszczęśnika.

21 lipca 1718 roku w Pożarowaczu podpisano traktat kończący VI wojnę austriacko-turecką (toczoną w latach 1715-1718). W wyniku układu Austria uzyskała ziemie Banatu, część Bośni, północną Serbię z Belgradem i zachodnią tzw. Małą Wołoszczyznę po rzekę Alutę (tj. Oltenię). Również niewielka serbska wioska na terenie ówczesnych Dolnych Węgier – Kisilova (obecnie Kisiljewo), znalazła się pod władaniem habsburskiej Austrii.

466px-tamis_banat1718_1739
1718 rok, ziemie na mocy traktatu w Pożarowaczu, które przysługiwały Austrii, źródło: wikimedia commons

Petar Blagojević (serb. Петар Благојевић) był jednym z mieszkańców wsi Kisilova. Niespodziewanie zmarł około 1725 roku. Niestety nieszczęśnik po śmierci nie zaznał spokoju. Prawie rok po jego śmierci w odstępstwie ośmiu dniu, po ciężkiej, krótkiej chorobie zmarło 9 osób. Przesądni mieszkańcy wioski oskarżali nieboszczyka o spowodowanie śmierci chłopów. Wedle nich zmartwychwstał i przeistoczył się w wampira. Skąd wiadomo, że to właśnie nieboszczyk Blagojević mordował dobrych rolników? Lud z wioski Kisilova już tam swoje wiedział. Nie pierwszy to i nie ostatni raz mieszkańcy wsi mieli do czynienia z wampirami.

Austriaccy urzędnicy byli ponoć zniesmaczeni żądaniami chłopów. Kisilowianie bowiem domagali się od nich urzędowego zezwolenia na wykopanie z ziemi rolnika Petara Blagojevicia i przebicia mu klatki piersiowej osinowym kołkiem. Czy nieboszczyk był świętej pamięci czy przeciwnie, miało okazać się po dokonaniu oględzin zwłok i stwierdzeniu na nich cech charakteryzujących wampira. W razie, gdyby takie występowały – wywodzili chłopi – trzeba będzie potraktować tak, jak w naszych stronach od wieków traktuje się wampiry. Wtedy – jeśli Bóg da – skończy się pośmiertny żywot wampira Blagojevicia, a do wsi Kisilovo powróci sielski spokój.

Chłopi, jak z zainteresowaniem odnotowali później w papierach urzędnicy, byli nie na żarty wystraszeni. Urzędnicy kazali się chłopom – na tyle, na ile to możliwe – uspokoić się i po kolei opowiedzieli całą historię. Nie chciało im się oczywiście, wierzyć w to, że Petar Blagojević wstaje z grobu i morduje sąsiadów, ale coś przecież musiało doprowadzić kisilowian do przerażenia.

– Oto – opowiadali przerażeni chłopi – dziewięć miesięcy po tym, jak przyszło złożyć do ziemi nieszczęśliwego Petara Blagojevicia, w wiosce zaczęły się dziać straszliwe rzeczy. W osiem dni zmarło dziewięć osób. Każda z nich męczyła się przed śmiercią przez całą dobę. Każda z nich także w przedśmiertnej malignie wołała, że dusi jak nikt inny, jak właśnie pochowany niecały rok temu. Również wdowa po nim nie mogła zaznać spokoju. Jak opowiadała, pewnej nocy przyszedł do niej nieboszczyk mąż. Przyszedł, stanął nad łóżkiem i spytał przerażoną, wyrwaną ze snu kobietę, gdzie też mogła podziać jego buty. Po tym wydarzeniu nieszczęsna wdowa uciekła do sąsiedniej wsi.

– Nikt z nas nie zna dnia ani godziny – przekonywali Austriaków porządnie wystraszeni chłopi – boimy się, że przyjdzie i do nas we śnie, do naszych rodzin, do naszych dzieci. A wtedy poumieramy w męczarniach, jak umarło już dziewięć osób. Takie rzeczy – twierdzili – nie są niczym nowym. Zdarzały się bowiem już „za Turka”.

Jednocześnie zaintrygowany i przerażony Cesarski zarządca regionu, kapitan Frombald, pod naciskiem oszalałych ze strachu chłopów, którzy gotowi byli i bez pozwolenia rozkopać grób Blagojevicia, wydał zgodę na ekshumację zwłok. Sam był zresztą zapewne ciekawy całej historii. Wezwał do siebie prawosławnego kapłana z Wielkiego Gradiszta i – jak to w klasycznych horrorach bywa – pojechali kolaską na kisilewski cmentarz.

Mała cerkiew w Kisiiljevie (dawniej Kisilova) fot. James Lyon

I faktycznie – gdy w obecności oficjalnych władz i lokalnego kapłana rozkopano mogiłę i podniesiono deski trumny – okazało się, że jego ciało w najmniejszym stopniu nie było dotknięte rozkładem. Co więcej, rosły mu włosy i paznokcie. Jak twierdzili niektórzy, być może już za bardzo rozgorączkowani – wokół jego ust widać było ślady krwi. Dziś medycyna zna te objawy jako efekty normalnych procesów zachodzących w ludzkim ciele po śmierci. W XVIII wieku uznano je jednak za oczywisty dowód wampiryzmu.

Groza przeszyła wszystkich, łącznie z kapitanem Frombaldem i popem z Wielkiego Gradiszta. Frombald, któremu udzielił się nastrój kisiljewskich chłopów, zezwolił na pozbawienie zwłok wieśniaka głowy, a jego serce przebito kołkiem. Podobno w tej chwili na piersi domniemanego wampira pojawiła się świeża krew.

Frombald, gdy oprzytomniał, napisał sprawozdanie do władz w Wiedniu. Sprawę podchwyciła austriacka prasa, która powoli stawała się ważnym nośnikiem informacji. Raport urzędników cesarskich na ten temat jest jednym z pierwszych udokumentowanych relacji na temat wierzeń w wampiry na terenie Europy Wschodniej. Dokument ten szeroko tłumaczono, co było wodą na młyn ówczesnych nasilonych przesądów dotyczących istnienia wampirów w Niemczech, Francji i Anglii.

Analogicznym przypadkiem była późniejsza sprawa serba Arnolda Pavle, służącego w armii austriackiej. Jego ciało zostało oficjalnie uznane za noszące „cechy wampiryczne” przez ówczesne europejskie naukowe eminencje. Cechy te, czyli niezaawansowany rozkład oraz „świeża skóra i paznokcie”, krwawienie przy zadaniu rany oraz „reagowanie” na próby przebicia serca kołkiem zostały dopiero współcześnie ocenione jako możliwe objawy naturalnego rozkładu pośmiertnego zwłok.

Jeden ze starszych nagrobków w Kisiljevo, fot. James Lyon

Dziennikarze serbskiej gazety „Glas jawnosti” pojechali kilka lat temu do Kisiljeva, wioski na granicy Wojwodiny, która – jak się uważa- mogła być miejscem, w którym rozegrała się pośmiertna historia Petara Blagojevicia.

Jeden z najstarszych nagrobków na przeciwko nagrobkom Blagojeviców, fot. James Lyon

Grobu domniemanego wampira nie udało się odnaleźć, bo na lokalnym cmentarzy brak nagrobków starszych, niż 100 lat. Mieszkają tutaj rodziny o nazwisku Blagojević, ale nie wiadomo, czy mają coś wspólnego z Petarem Blagojeviciem. Mimo to legenda o wampirach w Serbii wciąż jest żywa.


Literatura:

Kamil Śmiałowski, Wampir. Lekyskon, wyd. Pascal, 2010

Matthew Bunson,The Vampire Encyclopedia, Thames & Hudson, London, 1993

Dodaj komentarz