Prawdziwe kulisy powstania warszawskiego

powstanie_warszawskie_zniszczona 1944
1944 rok, Warszawa zniszczona po powstaniu, fot. Pinterest/Scholaris.pl

Już jutro kolejna rocznica powstania warszawskiego. Obraz powstania jest przedstawiany jako bohaterski zwycięski zryw. Jednak zapomina się , że powstanie wykrwawiło Warszawę, unicestwiło polską młodzież i poniosło absolutną klęskę. O ile należy się szacunek dla jego uczestników to jednak należy poddać krytyce dowództwo i jego decyzję. Klęskę powstania nie krytykowały wyłącznie osoby w kraju, ale także spora część środowiska emigracyjnego. Pytanie zasadnicze brzmi: dlaczego 31 lipca 1944 roku w godzinach popołudniowych, w kwaterze generała Bora-Komorowskiego wydano wyrok śmierci na setki tysięcy mieszkańców i wyrok zagłady na stolicę i jej dobra? I co sprawiło, że ten niepoczytalny wyrok został wykonany?

Jak wyglądała sytuacja polityczna przed powstaniem?

W czerwcu 1944 roku Generał Sosnkowski w Komunikacie naczelnego Wodza do dla Komendanta Głównego Sił Zbrojnych w Kraju stwierdizł:

„O losie Polski przesądzili alianci w Teheranie. Nasza rola w tej fazie wojny jest skończona. Należy wstrzymać się od wielkich wykrwawiających działań, gdyż szkoda już każdej kropli krwi, szczególnie młodzieży polskiej.”[1].

Emisariusz rządu emigracyjnego Jan Nowak-Jeziorański,, który przybył z Londynu, dwa dni wcześniej i przed wybuchem powstania raportował, że nie należy liczyć na pomoc Zachodu. Z kole efekt powstania będzie odczytany przez sojuszników jak„ burza w szklance wody”. Odpowiedział też na pytanie gen. Bora: „Czy Warszawa będzie mogła liczyć na zrzuty broni na większa skalę i na przysłanie brygady spadochronowej?” – udzielił odpowiedzi negatywnej. Jednak to w żadnej sposób nie wpłynęło „strategię powstańczą” dowódców AK [2].

Sytuacja jaka panowała na froncie wschodnim

Obraz jak wyglądała sytuacja na froncie jest kompletnie pomijany. Front wschodni był bardzo długo rozciągnięty i przebiegał spod Leningradu na północy, wzdłuż granicy Litwy i Prus Wschodnich ku Warszawie, po czym skręcał w kierunku wschodnim ku Odessie. Wojska radzieckie po ofensywie rozpoczętej na Białorusi tzw. Operacji Bagration, w ciągu 2 miesięcy przesunęły front się o 500 kilometrów, wbijając się w głęboki klinem w pozycje niemieckie pod Warszawą. Istniały wówczas dwie obawy. Pierwsza, że ofensywa radziecka może stanąć, ponieważ groziło  jej oskrzydlenie z „nawisu”  z północy i z południa, a także z powodu wydłużenie się szlaków komunikacyjnych i co za tym idzie braku paliwa i amunicji. Druga Niemcy, będą się za wszelką cenę starać powstrzymać dalsze natarcie wojsk radzieckich na ostatniej wodnej drodze jakim była Odra, gdyż od tej rzeki było zaledwie 80 kilometrów od Berlina.

Jak pokazał później przebieg wydarzeń, że te warunki zaszły. Wywiad KG AK miał świetnie rozeznanie i wiedział to co się działo w rejonie Warszawy w dniach 21-22 lipca oraz, że należało się spodziewać dwóch wyborów niemieckich dywizji pancernych. 25 lipca, ówczesny szef wywiadu KG AK płk. Iranek Osmecki nawet znał nazwy tych dywizji. Decyzja o wybuchu powstania okazała się zbyt pochopna, ale w pełni świadomie, nie czekając na rozstrzygnięcie wielkiej bitwy pancernej, która toczyła się na przedpolu Pragi pod Wołominem, która ostatecznie zakończyła klęską i kompletnym i rozbiciem radzieckiego zagonu pancernego.

Sytuacja jaka panowała w Komendzie Głównej AK

Zaraz po  aresztowaniu Komendanta Głównego AK, gen. Grota-Roweckiego czerwcu 1943 r., generał Bór-Komorowski bronił się i chciał stanowisko Komendanta AK, argumentując to brakiem kwalifikacji sztabowych. Faktyczna władza w KG AK sprawiali dwaj szefowie sztabu gen. Tatara i gen. Pełczyńskiego. Obaj generałowie zgadzali się co do tego, że należy walczyć z Niemcami, ponieważ front wschodni zbliżał się do granic Polski. Jednak pomiędzy oficerami zaszły poważne różnice. Gen. Tatar był zdania, iż AK powinna uzgodnić walkę z dowództwem oraz podporządkować mu się operacyjnie. Znał na pewno relacje od płk. Mitkiewicza, przedstawiciela polskiego przy głównym sztabie w Waszyngtonie, na pytanie jakie zadali nasi sojusznicy Stalinowi, jaki będzie mieć stosunek do walk powstańczych AK, miał odpowiedzieć: ”O ile siły AK nie podporządkują się dowództwu radzieckiemu, to nie będę ich tolerować na zapleczu frontu”.

Odpowiedź okazał się jednoznaczna. Z punktu widzenie wojskowego była właściwia, ale z drugiej strony była bardzo kłopotliwa dla polskiej strony, ponieważ wykluczała możliwość występowania oddziałów AK w stolicy jako gospodarza. AK podejmując decyzję o walce, nie mogła liczyć na pomoc ze strony radzieckiej  Nawet zef oddziału sztabu AK, płk. Muzyczka wysunął nawet wniosek o rozwiązanie AK, ponieważ uważał, nie było sposób  doprowadzić do konfrontacji AK z armią radziecką. Było tez kolejne czy należało podjąć walkę w uzgodnieniu z dowództwem radzieckim, jak uwżał Tatar, czy jednak walczyć samodzielnie co postulował Pełczyński. Opcja Tatara co prawda nie uratowałaby polskiej suwerenności, nie mniej zabiegłaby katastrofie i zniszczenie stolicy oraz represjom wobec AK. Gen. Pełczyński był zdecydowanym przeciwnikiem jakiekolwiek współpracy z Moskwą, przyjmując postawę straceńczą. Mogił iść do walki i zginąć, jednak dla samej manifestacji postawy, niewolno mu było poświęcać poświęcać stolicy i losów jej milionowej ludności.

Każde manifestowanie postawy ma jakieś granice. Jest pewien bilans strat i zysków. Narażenia i poświęcanie życie mieszkańców stolicy, było bardzo nieodpowiedzialne i niedopuszczalne. Mit PW nie równa się ogromnym stratom jakie poniesiono. Na tym tle doszło do sporu i scysji pomiędzy Pełczyńskim i Tatarem. W konsekwencji doprowadziło do pozbycia się Tatara i wysłaniem go przez Bora. Po jego wyjeździe władze w KG AK przejęły osoby od propagandy i intryg, które usuwały „realistów”, wstawiając ich w zmian „romantyków”. Takie decyzje mogą wpłynąć na walkę.

Początkowe plany operacyjne AK

Warszawa jest bardzo ważnym miastem i stolicą, w względu na gromadzone od wieków cenne i warte dobra narodowe oraz ludzi. Zgodnie z decyzjami Rządu Emigracyjnego RP w Londynie, stolica była wyłączona z planów jako miejsce walk. Naczelny Wódz gen. Sosnowski dopuszczał walki w Warszawie i atak na tyknie straże, jednak momencie wycofywania się ich z miasta. Podobnego zdanie wyrażał przedstawiciel skonfederowanych stronnictw politycznych Kazimierz Pużak, który przebywał w Warszawie. Trwała burzliwa dyskusja, co do tego kiedy zaatakować te tylne straże niemieckie w Śródmieściu czy na Ochocie. Planu dla walki w Warszawie w lipcu 1944 roku nie istniał. Jeszcze miesiąc wcześniej przed powstaniem, decyzją gen. Bora przekazał broń grupą, które miały walczyć, za co później część młodzieży zapłaciła za to życiem.

Przybycie gen. Okulickiego i jego szalony plan

leopol-okulicki-powstanie
Leopold Okulicki (1898-1946)

Tymczasem w nocy 22 maja 1944 roku, wysłannik Naczelnego Wodza płk. Leopold Okulicki skacze jako zrzutek z samolotu i w chwili wylądowania nabywa szlif generalskich. Zaraz po wylądowaniu i niezwłocznym przybyciu do Warszawy nawiązał kontakt z wpływowymi oficerami AK i z politycznymi działaczami podziemia. Stworzył plan wywołania powstanie, według straceńczej strategii powstań. W tym celu Okulicki postanowił pozbyć  się gen. Bota,  a także delegata Rządu na Kraj Jankowskiego. Obejmując „dyktatorskie rządy, by się w stanie zrealizować swój plan. Podczas rozmowy i spotkań, mówił wciąż o Teheranie i o tym jak nas konferencji zdradzili nas alianci, przekazując Polskę w radziecka strefę wpływów, mówiąc:

”Musimy zdobyć się na wielki zbrojny czyn. Podejmiemy w sercu Polski walkę z taką mocą, by wstrząsnęła opinią świata. Krew będzie się lała potokami, a mury będą się walić w gruzy. I taka walka sprawi, że opinia świata wymusi na rządach przekreślenie decyzji teherańskiej, a Rzeczpospolita ocaleje”[3].

Zgodnie z relacją płk Pluta-Czachowski relacjonuje, zwrócił on uwagę Okulickiego, iż samodzielne podjecie decyzję bez zgody Aliantów czy rządu RP w Londynie, może doprowadzić do zagłady zniszczenie miasta i masakry tysięcy. W odpowiedzi Okulicki zaprotestował, mówiąc „choćbyśmy musieli zagrzebać się w gruzach „. Jak widać straceńcza idea Okulickiego było bardzo jasno określona i sformułowana. Zgodnie z ta ideą, aby ocalić polską suwerenność stolica miał legnąć w gruzach, a setki tysięcy ludzi miało zginąć. Maniakalną postawę Okulicki o nie ukrywał zarówno przed władzami KG AK, rządu emigracyjnego w Londynie, zwłaszcza Naczelnego Wodza Sosnkowskiego. Tym samym był świadomy tego, że jest nie lojalny łamiąc rozkaz i dyscyplinę wojskową, wbrew wcześniejszym poleceniom i instrukcjom. Gen. Bór mówił o Okulickim jako oficera z brawura. Nazwał go „chojrakiem”, dodając przy tym: ”to jest ktoś”.  Niestety gen. Okulicki podczas przygotowania planu walk, kompletni ignorowała realia, nie mówiąc o budowani sieci łączności czy też ściągania dodatków oddziałów z lasu. Uznawał to za niepotrzebne. Zgodnie z jego logiką, walka w stolicy miała być heroicznym improwizowanym zrywem. Nie interesowały go pomoc, ani doradztwo ze strony władz. Uważał, że jako „wódz’ sam podejmuję decyzję.

Burzliwe i dramatyczne spory w KG AK

21 lipca 1944 roku  Okulicki wraz z Pełczyńskim przedstawiają Borowi, swój straceńczy plan walki AK w Warszawie Zataili fakt, że walka w rzeczywistość doprowadzi do klęski i zagłądy stolicy, by w ten sposób, coś „ugrać” na szachownicy międzynarodowej i osiągnąć „cud polityczny”. Omawiając plan, przedstawili stare założenie, zgodnie z którymi armia niemiecka miała być złamana i uciekać w pośpiechy, a oddziały AK walczyłyby z miejscowym garnizonem, nie mając innych przeciwników. Niestety te koncepcje błędne, co kompromitowały obu generałów. W rzeczywistości w stolicy wojska niemieckie, wciąż wykazywały zdolność bojową, a w okolice stolicy, wciąż przybywały doborowe niemieckie dywizje pancerna. Mimo tych faktów zdołali przekonać Bora do tego, by do tego by podjąć decyzję o wybuchu. Było to wbrew poprzednim ustaleniom zarówno w kraju jak w Londynie, ignorując także kompletny brak przygotowania oraz skromny zasób broni i amunicji. Okulicki odpowiadając na zarzut braku odpowiedniej ilości broni i amunicji miał odpowiedzieć: “lud paryski nie liczył ilości pałek jak ruszał na Bastylie”.

W ostatnim tygodniu lipca rozpoczęto omawiać plan walki w KG AK, jednak z nie ze wszystkimi oficerami. Odsunięto oficerów Szefostwa Operacji, który sprzeciwiali się straceńczej idei, mówiąc o realiach wojskowych, lekceważąc ich wiedzę. Dochodziło do częsty zmian personalnych, co dezorganizowało prace. Oficerowie ci, którzy popierali Okulickiego namawiali do podjęcie natychmiastowej decyzji o walce. Podczas jednej z ostatnich odpraw jednego z Delegatów Rządu, zapytał gen. Pełczyńskiego, co się stanie  w wypadku, gdy Armia Czerwona wstrzyma ofensywę. Pełczyński odpowiedział wprost: ”no to Niemcy nas wyrżną”. Bór w oparciu o postawę trzeźwych i odpowiedzialnych oficerów KG, jak pułkownicy Bokszczanin i Pluta-Czachowski, przeciwstawiał się tym zapędom do ostatniej chwili. Okulicki i zaprzyjaźnieni z nim oficerowie nakłaniali nawet szefa wywiadu do składania Borowi fałszywych meldunków z sytuacji na froncie [4].

Antoni Chruściel Moonter PW 1944
Enter a captionAntoni Chruściel (1895-1960)

Komendant Okręgu Warszawskiego płk. Antoni Chruściel „Monter” nie zorganizował jednak wywiadu na przedpolu walki w postaci obserwatorów zaopatrzonych w krótkofalówki, aby informować o postępach wojsk radzieckich. 31 lipca wsiadł w tramwaj i pojechał na Pragę, aby zorientować co się dzieje na rogatkach miasta. Dojechał do wylotu Grochowskiej i do wylotu Radzymińskiej. Miejscowe kobiety powiedziały mu, że na Pelcowiznie widziano już rzekomo czołgi radzieckie. Jednak dalej wywiad dowódcy okręgu nie sięgał. Z tą wiadomością, która okazała się po prostu plotką, wrócił do Bora i to stanowiło kolejny argument do wydania rozkazu o początku powstania. Płk. Chruściel „Monter”, samowolnie, łamiąc dyscyplinę i wiążące ustalenia sztabowe zarządził Alarm i koncentrację powstańców z bronią w ręku na pozycjach wyjściowych do walki [5].

W wyniku tego rozkazu, żołnierze przekonali się jak marnym uzbrojeniem będą dysponować, co podziałało deprymująco. Powstańców nie posiadających broni nakazał uzbroić w siekiery, łomy i kilofy [6][7]. Jednak Bór–Komorowski nakazał Monterowi ten rozkaz natychmiast wycofać. Wolał dekonspirację od przedwczesnego wybuchu powstania. Gen. Bór-Komorowski przez całą przez całą ostatnią dekadę lipca zdecydowanie odparowywał naciski na niezwłoczne podjęcie walki. Ufał oficerom operacyjnym, którzy przestrzegali, że nie wolno zaczynać powstania zanim wojska radzieckie nie rozpoczną operacji oskrzydlania miasta, bo na pewno nie będą Warszawy zdobywać atakiem frontalnym.

Leopoldowi Okulickiemu bardzo zależało na tym, aby zapewnić dostateczną ilość czasu na straceńcze walki oraz na to, aby stolica legła w gruzach a krew polała się potokami. Pełczyński w swojej argumentacji podawał, że młodzież chce się rwać do walki. To była częściowa prawda, bo młodzież o ile faktycznie chciał walczyć, ale pragnęła zwycięskiej walki Tylko, że młodzież pragnęła walki zwycięskiej, ale nie całopalenia i obowiązkiem dowódców było poprowadzić ją do zwycięstwa a nie do zaplanowanego samounicestwienia. Na argumenty oficerów sztabowych, że zadanie jest niewykonalne, odpowiadał po kapralsku, że „Każde zadanie jest wykonalne, jeśli chce się je wykonać”.

Tadeusz_Pełczyński_Grzegorz-PW
Tadeusz Pełczyński (1892-1985)

W brzemienny w skutki poniedziałek 31 lipca w godzinach rannych odbyła się ostatnia odprawa Komendy Głównej AK. Wniosek o natychmiastowe wszczęcie walki postawił gen. Pełczyński. Posłużył się bluffem, twierdząc, że Warka jest już zajęta, czyli rozpoczął się manewr okrążający. Chwyt ten odparował płk. Pluta-Czachowki powołując się na ostatnie meldunki wywiadu. Bór zamknął naradę stwierdzeniem, że ani dziś ani jutro nie wyda rozkazu do walki, po czym udał się na naradę z Delegatem Rządu i z przedstawicielami stronnictw politycznych. Na naradzie tej Bór przedstawił niejasną sytuacje na froncie oraz fatalny stan uzbrojenia oddziałów warszawskich. Wywołało to deprymujące wrażenie. Po referacie Bora i dyskusji, członkowie ówczesnego dyrektoriatu Podziemia jednomyślnie stanęli na stanowisku zaostrzenia rygorów ostrożności przy podejmowaniu decyzji o podjęciu walki. Szczególną ostrożność nakazywał Kazimierz Pużak. Miały obowiązywać ustalenia Szefostwa Operacji, że walkę można podjąć dopiero po stwierdzeniu manewru armii sowieckiej, oskrzydlającego miasto. Miały się ograniczyć tylko do atakowania wycofujących się niemieckich tylnych straży. Narada zakończyła się o godzinie 14.

W tym czasie bez wątpienia generałowie Okulicki i Pełczyński naradzali się jak zmusić Bora do przyjęcia ich straceńczej koncepcji walki. Można sobie wyobrazić jak musiał być wzburzony Okulicki, gdy dowiedział się, że na naradzie politycznej zadecydowano atakować tylko tylne straże i to dopiero po wyjaśnieniu sytuacji na froncie. Wzburzony musiał być tez Pełczyński. Na porannej naradzie zdemaskowano jego bluff i teraz przeciwstawił mu się ten, którego gen. Tatar nazywał marionetką i pajacem. Obaj generałowie czekać dłużej nie mogli.

Gen. Bór-Komorowski ulega presji wydaje rozkaz do wybuchu powstania

Tadeusz Bór-Komorowski PW
Tadeusz Bór-Komorowski (1895-1966)

Wbrew wszystkim planom strategicznym i ustaleniom sprzed kilku godzin – Bór-Komorowski 31 lipca o godzinie 17.45 wydaje rozkaz rozpoczęcia powstania nazajutrz 1 sierpnia  [6][7]. Co doprowadzilo do tej decyzji?  Do legend należy włożyć bajeczkę, że do wydania rozkazu przyczynił się fałszywy meldunek Montera o pojawieniu się kilku radzieckich czołgów na obrzeżu Pragi. Kilka czołgów nie zmienia sytuacji na całym froncie, a ta była Borowi znana. W godzinach popołudniowych Okulicki w okolicznościach bliżej nieznanych narzucił swą koncepcję walki. Wszelkie poszlaki pozwalają wskazują, że Bór-Komorowski był szantażowany przez obu generałów, że jeśli nie wyda rozkazu mówiąc, że będzie „potępiony przez historię” – a rozkaz wydadzą oni sami. Bór i wezwany chwilę później Delegat Rządu Jankowski, (który też znał ustalenia z godzin rannych i południowych) woleli wybrać rozwiązanie zalegalizowane niż oddać całkowicie stery w ręce zbuntowanej junty.

Tylko tym można wytłumaczyć zachowanie się Bora chwilę później, po wydaniu rozkazu, gdy na kwaterę Bora przybył Iranek Osmecki z informacja, że radzieckiki zagon pancerny pod Wołominem został rozbity i Niemcy przejęli inicjatywę. Miał jeszcze czas na odwołanie rozkazu, ale tego nie zrobił. Świadkowie zgodnie stwierdzają, że był kompletnie załamany i powtarzał tylko: ”Nic się już nie da zrobić” – wiedząc, że odwołanie rozkazu byłoby storpedowane przez Okulickiego. Dyżurujący w kwaterze Bora kpt. Szymon powiedział: ”No to ułani ruszyli do szarży…” A Kazimierz Pużak powie później: ”To są sprawy bolesne. Kiedyś to sobie wyjaśnimy…To są sprawy podejrzane… Wszystkich nas zaskoczyli…”

Oddziały AK w Warszawie, liczne i doskonale zorganizowane, były jednak bardzo słabo uzbrojone [8]. Jeszcze do połowy lipca broń pochodzącą ze zrzutów przekazywano do oddziałów leśnych. Według posiadanych danych, w chwili przystąpienia do walki, oddziały miały (licząc tylko podstawową broń piechoty) miały do dyspozycji: 98 ręcznych karabinów maszynowych z zapasem 160 naboi na każdy, 604 pistoletów maszynowych z zapasem 200 naboi na każdy oraz 1386 karabinów z zapasem 170 naboi na każdy Ponadto posiadano 2660 rewolwerów z 20 nabojami na każdy i około 50 tysięcy granatów ręcznych głównie własnej produkcji, tzw. „sidolówek”– będących raczej petardami. Oddziały tzw. szturmowe liczyły około 30 tysięcy żołnierzy, wiec jak widać, tylko co piętnasty miał broń długą. Broni ciężkiej w ogóle nie było[9][10].

Powstańcy nie tylko byli słabo uzbrojeni, ale nie potrafili też dobrze strzelać w ogóle. Nie mieli, nawet, gdzie, a nie kiedy się nauczyć Jeden z powstańców przyznał, że w ramach szkolenia na konspiracyjnej podchorążówce, miał szansę tylko raz wystrzelić do tarczy podczas ćwiczeń w puszczy kampinoskiej. Niemieckie oddziały żandarmerii przechodziły systematyczny trening strzelecki, a oddziały frontowe miały za sobą 5 lat “praktyki”. Jeśli mimo to, jak w żadnej bitwie, Niemcy mieli więcej zabitych niż rannych, to dlatego, że powstańcy w rozpaczliwej obronie przy braku amunicji, dopuszczali Niemców na odległość paru metrów.

Także nie zadbano o zaopatrzenie oddziałów warszawskich w środki łączności jak radiostacje i telefony polowe (można było ułożyć linie telefonów polowych w kanałach). Odbiło się to fatalnie na dowodzeniu w czasie walki – musiano zdać się na ofiarne łączniczki, a oficerowie Komendy Głównej siedząc z lornetkami na dachach wysokich budynków próbowali zgadnąć, co się dzieje w innych dzielnicach. Bór-Komorowski (Armia Podziemna) pisze, że “dochodzące odgłosy pozwalały mu zorientować się w przebiegu walk”. Do dnia 6 sierpnia Bór nie wiedział czy są jakieś oddziały AK walczące jeszcze na Mokotowie. Przez brak łączności nie można było skoordynować działań. Przykład:, gdy oddziały z Kampinosu dotarły na cmentarz powązkowski – oddziały powstańcze już wycofały się na Stare Miasto.

Rozporządzając pieniędzmi ze zrzutów, nie zakupiono środków opatrunkowych ani nie stworzono zapasów żywności. Żołnierze od pierwszych dni powstania głodowali, zdani na skromne zapasy mieszkańców miasta. „Monter” jeszcze przez cały sierpień, nie mając żadnych odwodów, aż do upadku Starówki snuł nierealne plany “kompletnego wyrzucenia Niemców z miasta”. Na ostatniej przed kapitulacja naradzie dowództwa AK, w dniu 28 września, będąc świeżo awansowany na generała oświadczył: (Zenczykowski-Samotny bój Warszawy) – “Duch żołnierzy jest doskonały, nasze pozycje obronne są dobre, sytuacja amunicyjna i stan broni jest dobry, walkę obronną możemy prowadzić stosunkowo długo…”. Po Powstaniu gen. Okulicki napisze w liście do prezydenta Raczkiewicza: ”Potrzebny był czyn który by wstrząsnął sumieniem świata. Powstanie Warszawskie dobrze spełniło swoje zadanie.”

Epilog i skutki powstania

Przyjęło się powszechnie uważać, że powstanie trwało 63 dni od 1 sierpnia do 2 października 1944 roku, kiedy to Armia Krajowa zaprzestała działań ofensywnych i wysłała emisariuszy w celu wynegocjowania kapitulacji. Jednak negocjacje prowadzone w Ożarowie Mazowieckim wydłużyły się i decyzja o zawieszeniu broni została oficjalnie podpisana dopiero po północy 3 października. Można mówić również o 66 dniach, gdyż do 5 października trwało wychodzenie z miasta do niewoli zwartych oddziałów powstańczych, a w czasie tych trzech ostatnich dni nadal działało powstańcze dowództwo wydające rozkazy żołnierzom. Jednocześnie w tym czasie nadal funkcjonowały struktury ujawnionych władz Polskiego Państwa Podziemnego, a także miały miejsce wszelkie inne przejawy aktywności życia w powstańczym mieście, takie jak np. ukazywanie się prasy powstańczej, emisje audycji radiowych z powstańczych radiostacji, działalność powstańczej poczty harcerskiej itp.

W trakcie dwumiesięcznych walk oddziały powstańcze straciły bezpowrotnie blisko 16 tys. żołnierzy – z czego 10 tys. poległych oraz 6 tys. zaginionych, których należy uznać za zabitych. Rannych zostało ok. 20 tys. powstańców – w tym 5 tys. ciężko. Do niemieckiej niewoli trafiło ok. 15 tys. żołnierzy (w tym ok. 900 oficerów i 2 tys. kobiet). Duże straty poniosły również oddziały 1. Armii Wojska Polskiego. W walkach o Pragę, a zwłaszcza podczas prób forsowania Wisły oraz wspólnych walkach z powstańcami na Czerniakowie, utraciły one blisko 5,5 tys. zabitych i rannych. Straty niemieckie wyniosły 2000 żołnierzy [12].

Ekshumacja poległych i pomordowanych w kwietniu i maju 1945
Ekshumacja poległych i pomordowanych w kwietniu i maju 1945

Nie jest znana dokładna liczba ofiar cywilnych. Jeszcze podczas trwania powstania przewodniczący PKWN Edward Osóbka-Morawski mówił o 200 tys. ofiar. Polscy i zagraniczni historycy przyjmują zazwyczaj, że straty ludności cywilnej wyniosły od 150 tys. do 200 tys. zabitych. W wyniku powstania około  ponad 500 tys. mieszkańców stolicy oraz około 100 tys. osób z miejscowości podwarszawskich zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Co najmniej 520 tys. wysiedleńców trafiło w niemieckie ręce i przeszło przez podwarszawskie obozy przejściowe – w szczególności przez Durchgangslager 121 w Pruszkowie. Z tego grona blisko 60 tys. osób zostało deportowanych do obozów koncentracyjnych, a kolejnych 90 tys. – na roboty przymusowe w głąb Rzeszy. Od 300 tys. do 350 tys. warszawiaków, uznanych za niezdolnych do pracy, Niemcy rozwieźli po całym Generalnym Gubernatorstwie, pozostawiając ich tam bez jakichkolwiek środków do życia. Po upadku powstania Niemcy wbrew postanowieniom umowy kapitulacyjnej przystąpili do systematycznego wypalania i wyburzania miasta. Zniszczeniu uległo wówczas ponad 30% zabudowy lewobrzeżnej Warszawy.

Spora część osób związana z rządem RP w Londynie na emigracji i jak środowiska emigracyjnego było krytyczne wobec powstania o to kilka wypowiedzi:

Władysław Anders:

„Byłem całkowicie zaskoczony wybuchem powstania w Warszawie. Uważam to za największe nieszczęście w naszej obecnej sytuacji. Nie miało ono najmniejszych szans powodzenia, a naraziło nie tylko naszą stolicę, ale i tę część Kraju, będącą pod okupacją niemiecką, na nowe straszliwe represje. Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność?”[13].

Stanisław Cat-Mackiewicz:

„Warszawa została zniszczona bardziej niż Berlin, klęska Polski w tej wojnie, w której Polacy walczyli w obozie zwycięzców, jest większa od klęski Niemiec. Sowietom zależało na zniszczeniu Warszawy, a tak się pomyślnie dla nich składało, że dla tego zniszczenia nie trzeba było używać sowieckich armat ani pocisków. Od czegóż patriotyzm polski! Jest on wielki i wspaniały. Ale ma właściwość bezrozumnego dynamitu. Wystarczy do niego przyłożyć zapałkę prowokacji, aby wybuchł. Powstanie warszawskie bije wszystkie rekordy wytrzymałości. Przez wiele setek lat, dopóki istnieć będzie naród polski, każdy Polak będzie przyznawał, że powstanie warszawskie było samobójczym szałem, i będzie miał do niego synowską tkliwość i miłość. Będzie z niego dumny…”[14]

A tu głos z Polski Pawła Jasienicy:

„Jakżeby inaczej wyglądało dziś życie w Polsce, gdyby nie warszawskie cmentarzysko. Nie ma takiej dziedziny życia narodowego, która by tego ciężaru nie czuła. Powstanie warszawskie było wymierzone militarnie przeciwko Niemcom, politycznie przeciwko Sowietom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, a faktycznie przeciw Polsce.”[15]

W społeczeństwie ciągle żyje “mit bohaterskiego zrywu Stolicy”. Powstanie stało się legendą. Dzisiaj nikt nie mówi o skutkach powstania warszawskiego, ani nie upomina się o ich ofiarach, ani mówi się odpowiedzialność spoczywające na dowódców. Nie mówi się o ich odpowiedzialności za wybuch i skutki powstania oraz to, że dzielnych walczących powstańców, których bez broni, bez sensu posłano na pewną śmierć. Tragedia Powstania Warszawskiego powinna się stać lekcją i przestrogą dla społeczeństwa, które na szczęście zrozumiało to w październiku 1956 i w latach 80-tych.

Cześć artykułu powstało w oparciu o opracowania Jana Sidorowicza z powstanie.pl

Autor: Jacek Czubacki


Przypisy:

[1] J. M. Ciechanowski: Powstanie Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego, s. 324–326.

[2]. Bór-Komorowski, Armia Podziemna, s. 253.

[3]. Pismo Dowódcy AK gen. Leopolda Okulickiego do Prezydenta RP 9 grudnia 1944, nr 1780/1.SPP.

[4[ Ciechanowski, 2009, s 299

[5]. Ciechanowski 2009 , s. 332–334.

[6][9]. Piotr M. Majewski. Największa bitwa miejska II wojny światowej. „Biuletyn IPN”. 8-9 (43-44), sierpień – wrzesień 2004, s. 51.

[7]. Jerzy Kirchmayer: Powstanie Warszawskie. Warszawa: Książka i Wiedza 1984, s. 129.

[8]. Władysław Bartoszewski: Dni walczącej stolicy. Kronika powstania warszawskiego. Warszawa: Świat Książki, 2008, s. 706.

[9]. Ciechanowski 2009, s. 331–332.

[10]. Kirchmayer 1984, s. 162

[11]. Andrzej Krzysztof Kunert: Kronika powstania warszawskiego. Warszawa: Wydawnictwo Edipresse Polska & Wydawnictwo Zysk i Ska, 2004, s. 5.

[12] Marek Getter. Straty ludzkie i materialne w Powstaniu Warszawskim. „Biuletyn IPN”. 8-9 (43-44), sierpień – wrzesień 2004. , s. 70.

[13]. Władysław Anders w liście do podpułkownika Mariana Dorotycz-Malewicza „Hańczy”, Linia Gotów, 31 sierpnia., źródło: Norman Davies, Powstanie ’44, Kraków 2004, s. 466.

[14]. Stanisław Cat-Mackiewicz, Powstanie warszawskie czy samobójstwo, w: Lata nadziei 17 września 1939 – 5 lipca 1945 r., Londyn 1945

[15]. Paweł Jasienica, „Tygodnik Powszechny”, 1949


Literatura:

Władysław Bartoszewski: Dni walczącej stolicy. Kronika powstania warszawskiego. Warszawa: Świat Książki, 2008.

Adam Borkiewicz: Powstanie warszawskie. Zarys działań natury wojskowej. Warszawa: Instytut wydawniczy PAX, 1969.

Jan M. Ciechanowski: Powstanie Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego. Pułtusk-Warszawa: Bellona, 2009.

Szymon Datner: Zburzenie Warszawy. W: Straty wojenne Polski w latach 1939-1945. Poznań – Warszawa: Wydawnictwo Zachodnie, 1960.

Marek Getter. Straty ludzkie i materialne w Powstaniu Warszawskim. „Biuletyn IPN”. 8-9 (43-44), sierpień – wrzesień 2004.

Andrzej Krzysztof Kunert: Kronika powstania warszawskiego. Warszawa: Wydawnictwo Edipresse Polska & Wydawnictwo Zysk i Ska, 2004

Jerzy Kirchmayer: Powstanie Warszawskie. Warszawa: Książka i Wiedza, 1984.

Tadeusz Bór-Komorowski: Armia Podziemna. Warszawa: Bellona, 1994.

Jan Matłachowski. Kulisy genezy Powstania Warszawskiego”, wyd. Poldom, Londyn, 1978.

Piotr M. Majewski. Największa bitwa miejska II wojny światowej. „Biuletyn IPN”. 8-9 (43-44), sierpień – wrzesień 2004.

Władysław Pobóg-Malinowski: Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945. T. III. Londyn: 1960.

32 uwagi do wpisu “Prawdziwe kulisy powstania warszawskiego

  1. b.d tez. G.Bruce, Warsaw Uprising, 1965
    Niestety, ale tacy glupcy/”nawiedzeni”-oficerowie ciągle się szwendają na politycznej scenie a gen.Bor-Komorowski zachowal się jak gówniarz
    ps. ciekawe..teologicznie bo „co’ doprowadziło do wypelnienia proroctwa sw.F..Kowalskiej z 1935 r o zniszczeniu Warszawy

    Polubienie

  2. całe szczęście że vnie ma odnośnika „lubię to”. Cód dodać cóż ująć…. Chyba tylko to, że czytając ten artykuł człowiek mimowolnie utwierdza się w przekonaniu, że niejako dobrze się stało że Generał Okulicki „Niedźwiadek” był oskarżonym z procesie 16-tu choć nie za to za co powinien być sądzony. Szkoda, ze za każdym razem kiedy czytam beznamiętną analizę powodów wybuchu i przebiegu powstania te same wnioski kładą mi się w moją świadomość i nic nie przysłoni tragedii tysięcy i bezbrzeżnej naiwności i głupoty tych, których dziełem była decyzja w sprawie wybuchu a potem kontynuacji powstania (przypomnijmy, ze 15 sierpnia dowództwo niemieckie ogłosiło propozycję honorowej kapitulacji dla walczących z uszanowaniem ich praw jako regularnych żołnierzy – co strona polska odrzuciła (na ile Niemcy wywiązaliby się ze złożonej propozycji nie odpowiemy juz dziś- ale po kapitulacji powstńcy byli traktowani jak jańcy wojenni zgodnie z prawem międzynarodowym..)

    Polubienie

  3. P.S
    Stanisław Sosabowski
    General brygady spadochronowej.

    Hasłem brygady było „Najkrótszą drogą!”, co znaczy, że jako pierwsi powrócą do Polski tą właśnie drogą – na spadochronach. Wszyscy w brygadzie wierzyli w to głęboko, od dowódcy do najmłodszego żołnierza. Dowódcę zaś – jako znakomitego fachowca – wysoko cenili także Brytyjczycy, zwykle niechętni obcokrajowcom. We wrześniu 1943 gen. Browning, wysoki oficer brytyjskich wojsk powietrznodesantowych, złożył płk. Sosabowskiemu wręcz niezwykłą propozycję: zaproponował mu objęcie dowództwa brytyjsko-polskiej dywizji spadochronowej. Brygada liczyła wówczas ok. tysiąca żołnierzy. Resztę – 11 tysięcy – mieli stanowić Brytyjczycy, a płk Sosabowski miał otrzymać automatycznie awans na generała. Sosabowski odmówił. 15 czerwca 1944 płk Sosabowski awansował do stopnia generała brygady.

    W pierwszych dniach sierpnia przyszła wiadomość o wybuchu powstania w Warszawie. W brygadzie wszyscy byli gotowi do lotu nad Warszawę, jednak rozkazu do startu ze strony Brytyjczyków nie było, zarówno z przyczyn politycznych, wojskowych, jak i technicznych[16]. Wraz z upływającymi kolejnymi dniami powstania narastała w Brygadzie atmosfera buntu, którego zarzewie w kilku kompaniach generał musiał gasić swoim autorytetem. Nie wiedział, że jego syn Stanisław Janusz Sosabowski – lekarz, porucznik AK i dowódca plutonu „Stasinek” utracił w powstańczych walkach wzrok. Brytyjczycy zagrozili rozbrojeniem brygady. Nowy Wódz Naczelny gen. Sosnkowski oddał w końcu 1.SBS do ich dyspozycji.

    Polubienie

      • „Market Garden” – to nie miejscowość, a kryptonim tamtej operacji. Więc nie „pod Market Garden” a „w operacji Market Garden” 🙂

        Polubienie

  4. „Szedł dalej niż Reymont – determinował się na to, aby zginąć na okopach Świętej Trójcy dla zamanifestowania patriotyzmu.” Okopy Trójcy Świętej to chyba Krasiński? czy ja coś przeoczyłam?

    Polubienie

    • Wileńszczyzna, a Warszawa to dwa różne obszary. Kresy Wschodnie na linii od Bugu miały przypaść ZSRR. Więc nie widzę analogii.

      Polubienie

  5. Autor konkluduje swój artykuł słowami „…W społeczeństwie ciągle żyje “mit bohaterskiego zrywu Stolicy”. Powstanie stało się legendą. Dzisiaj nikt nie mówi o skutkach powstania warszawskiego, ani nie upomina się o ich ofiarach, ani mówi się odpowiedzialność spoczywające na dowódców. Nie mówi się o ich odpowiedzialności za wybuch i skutki powstania oraz to, że dzielnych walczących powstańców, których bez broni, bez sensu posłano na pewną śmierć.” Uważam to za zupełną nieprawdę, ponieważ Bór-Komorowski i jego sztab były krytykowane za podjęcie decyzji o wybuchu Powstania nieomal tuż po upadku Powstania (i przez polityków będących na emigracji i tych którzy przyszli wraz z Armią Czerwoną), aż do dzisiaj. Na przestrzeni tych 70-ciu lat powstało mnóstwo krytycznych i krytykanckich opracowań, czy to książkowych, czy to w formie artykułów prasowych, a potęguje się to szczególnie gdy nadchodzi 1 sierpnia. I jeszcze jedno, autor pisze „…mit bohaterskiego zrywu Stolicy…”, to nie jest żaden mit, to bohaterstwo było rzeczywistością nie czymś zmyślonym. Odsyłam autora do definicji słowa „mit”.

    Polubione przez 1 osoba

    • Powstało dużo krytycznych opracowań, ale dzisiaj próba kwestionowaniu sensu wybuchu powstania jest odczytywana jako „brak patriotyzmu” i itp. Więc mit istnieje. O ile kilka lat temu można było swobodnie wyrazić inne zdanie, dzisiaj jest to utrudnieniu ze względu na falę hetju.

      Polubienie

      • I znowu błąd, czy mówimy o poważnych opracowaniach historycznych czy o wybrykach dziennikarskich? Od kilku lat szczególnie interesuję się Powstaniem, zbieram i czytam wiele na ten temat, różnych autorów, polemizujących ze sobą. A co do „mitu”, nie rozumiem zbitki jak „brak patriotyzmu” potwierdza istnienie mitu? Zresztą po co ja amator mam pisać na tak poważny temat, polecam wywiad z prof. Żarynem na youtube,- Telewizja Republika – prof. Jan Żaryn (historyk, senator PiS) – Polska na Dzień Dobry 2016-08-01- wystarczy to wpisać, a ja jedyne co mogę powiedzieć to że w zupełności podzielam zdanie pana profesora.

        Polubione przez 1 osoba

      • No tak Jan Żaryn, senator PiS obiektywne mi źródła. Jeszcze może jeszcze Daviesa do tego dodać?

        Polubienie

      • Jak rozumiem ta opracowanie w tym przez byłego powstańca Jana Ciechanowskiego są niepoważne? Bo mówią prawdę jaka jest? Oj boli prawda.

        Polubienie

  6. do „jacekboss1”: Ale nie odpowiedziałeś na pytanie dotyczące „mitu” i pewnie nie doczekam się odpowiedzi. No i konkluzja na koniec, widzę że oceniając wydarzenia historyczne kierujesz się dzisiejszymi sympatiami i antypatiami politycznymi i tu masz rację „boli”.

    Polubione przez 1 osoba

    • Jeszcze raz może łopatologicznie wytłumaczę. „. A co do „mitu”, nie rozumiem zbitki jak „brak patriotyzmu” potwierdza istnienie mitu? ” Ma dużo. Jest mit powstania, że było „konieczne”, „potrzebne” i że „nie udało się bez złych ruskich co stali na drugim brzegu”. Kto kwestionuje te bzdury i podaje fakty, to oskarżenie „o brak patriotyzm” albo rzekomym negowaniu walki szeregowców. Sprawa tyczy się samego stricte powstania i dowódcy, którzy byli świadomi, że nikt nie pomoże i na moc nie należy liczyć, już nie mówiąc o tym, ze nie było odpowiedniej ilości ludzi i broni, by opanować miasto albo zdobyć strategicznych. Skończyło klęską i rzezią. Wielu tych młodych ludzi mógłby się zaangażować w odbudowę kraju i jako być silniejszą opozycję po wojnie wobec komunistów. Trzeba mieć klapki na oczach by faktów nie dostrzegać, tylko bzdury i mity. A co do polityki strona jest apolityczna, a top, że przedstawia fakty niezgodną z politrukami historycznymi, którymi się zachwycasz to twój problem i ból.

      Polubienie

      • nie będę dalej spierał się o określenie Powstania i czynu Powstańców słowem „mit”, widzę że obaj rozumiemy to zupełnie inaczej. Lecz odniosę się do do sugestii o to jak piszesz jakobym zachwycał się politrukami historycznymi. Gdy porównuję nasze teksty to jasno widzę że jest dokładnie odwrotnie ja nikogo nie chwaliłem ani nie ganiłem, ot tylko wspomniałem co ostatnio słyszałem na temat Powstania i że mam takie samo zdanie. Natomiast to właśnie w twoich wypowiedziach jest segregowanie na tych właściwych i niewłaściwych, więc myślę że to ty masz jakiś kłopot (ból) z tymi sprawami ja jestem otwarty na każdą wypowiedź i nikogo z góry nie deprecjonuję, co niestety jest w twoim stanowisku. Wstyd „jacekboss1” (panie lub pani bo i tego wykluczyć nie mogę) tak dyskusji się nie prowadzi. Zaczynasz powoli dryfować w stronę hejtu, który innym zarzucasz. Pozdrawiam i życzę większej otwartości na różne argumenty, ponieważ tylko w ten sposób świat i nauka (nie tylko historia) idzie do przodu.

        Polubione przez 1 osoba

  7. A może spojrzeć na PW przez pryzmat wojsk niemieckich i rosyjskich ?
    Wisła to nie mały strumyczek … do jej sforsowania potrzeba dużej ilości sprzętu . Przy tak dużym tempie poruszania frontu wg mnie Rosjanie i tak by stanęli na prawym brzegu Wisły czekając na „posiłki” . W tym czasie Niemcy kazali by Warszawiakom kopać rowy budować barykady, chcąc zrobić z miasta twierdzę. Gdy by to nie poskutkowało ( pierwszy rozkaz o kopaniu rowów wydany przez Niemców jeszcze przed Powstaniem został całkowicie „olany” ) być może Niemcy oprócz rzeźi Woli zrobili by jeszcze rzeź Czerniakowa, Mokotowa, Starówki Ochoty . Jak widać byli by do tego bardzo zdolni .
    Więc twierdzenie że gdyby Powstanie Warszawskie nie wybuchło większość Warszawiaków by przeżyła …jest wg mnie zwykłym „pobożnym życzeniem”

    Polubienie

  8. […] W wyniku tego rozkazu, żołnierze przekonali się jak marnym uzbrojeniem będą dysponować, co podziałało deprymująco. Powstańców nie posiadających broni nakazał uzbroić w siekiery, łomy i kilofy [6][7] https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2015/07/31/prawdziwe-kulisy-powstania-warszawski… […]

    Polubienie

Dodaj komentarz